Chevon Troutman wraca do gry

Po niedawnych zawirowaniach, Chevon Troutman wznowił treningi z zespołem Stelmetu Zielona Góra. Na Amerykanina bardzo liczy trener drużyny, Saso Filipovski.

"Chciałbym przeprosić za to co zrobiłem w czwartek. Moje zachowanie było niestosowne, niewłaściwe i niedojrzałe. Chcę szczerze i serdecznie przeprosić władze Klubu, Trenerów, kolegów z drużyny, fanów i mieszkańców Zielonej Góry" - tymi słowami Chevon Troutman przemówił za pośrednictwem oficjalnej strony internetowej Stelmetu Zielona Góra. Zawodnik pokajał się za to, że prowadził samochód pod wpływem alkoholu.
[ad=rectangle]
Przeprosiny Troutmana miały miejsce w zeszłym tygodniu, w momencie, w którym przyszłość gracza nie była jeszcze znana. Ostatecznie Rada Nadzorcza klubu uznała, że przywróci Amerykanina w prawach zawodnika. I choć przeciwko Polfarmexowi Kutno 34-letni podkoszowy nie zagrał, na pewno wystąpi w starciu z Polskim Cukrem Toruń. W obecnym tygodniu Troutman wznowił treningi z drużyną, co bardzo cieszy trenera Saso Filipovskiego.

- Pracowaliśmy bardzo ciężko na to, co obecnie mamy i nie chcemy niczego zepsuć. Chevon nie zachował się profesjonalnie, ale to nadal nasz zawodnik. Klub nie zdecydował się go ukarać, ale on i tak poniesie konsekwencje prawne. Nie ma co patrzeć wstecz, najważniejsze jest to, że nikomu w tym całym wydarzeniu nic się nie stało - mówi trener Stelmetu.

Pod nieobecność Troutmana, cztery minuty w meczu z Polfarmexem otrzymał Patryk Pełka. Amerykanin to jednak zawodnik innego kalibru i jego powrót z pewnością wpłynie pozytywnie na zespół. Tym bardziej, że po ostatniej wpadce zawodnik powinien być zmotywowany podwójnie i chcieć zrehabilitować się także na parkiecie.

- Chevon przyszedł do mnie, porozmawialiśmy sobie, przepraszał mnie za wszystko, przeprosił także drużynę i ja mogę powiedzieć tylko, że jestem szczęśliwy, że z nami został. Patryk pomógł nam w ostatnim meczu przez cztery minuty, ale Chevon jest innego rodzaju graczem. Średnio spędza na parkiecie 18 minut, bardzo mocno walczy na zbiórkach i na pewno nam pomoże - kończy Filipovski.

Źródło artykułu: