Saso Filipovski: Szczęście do nas wróciło

- Czasem tak się zdarza, że nie masz szczęścia w jednym meczu, ale ono do ciebie wraca w innym. Do nas szczęście wróciło - powiedział trener Saso Filipovski po zwycięstwie nad Polfarmexem Kutno.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Stelmet Zielona Góra wygrał po raz 21. w obecnym sezonie i tym samym nadal może "spać spokojnie" na fotelu lidera Tauron Basket Ligi. Drugi w tabeli PGE Turów Zgorzelec ma co prawda jeszcze zaległy mecz do rozegrania, ale trzy punkty mniej od wicemistrza kraju, który w sobotę pokonał Polfarmex Kutno 68:66.
- Jestem szczęśliwy, że wygraliśmy mecz na trudnym boisku. W tej hali nikomu nie gra się łatwo, wygrać w Kutnie to nie jest prosta sprawa. Przez 40 minut była ostra walka i tym bardziej cenna jest więc nasza wygrana - powiedział trener zwycięskiej ekipy, Saso Filipovski.

Wydawałoby się, że bez Kwamaina Mitchella, Polfarmex nie będzie miał zbyt wielu argumentów w starciu z wyżej notowanym rywalem. Mimo to jednak, beniaminek zaprezentował się bardzo ambitnie i ostatecznie przegrał, bo trzema celnymi rzutami wolnymi w kluczowym momencie popisał się Russell Robinson. Chwilę wcześniej, przy stanie 65:66, sędziowie odgwizdali przewinienie Kamila Łączyńskiego przy rzucie za trzy Amerykanina.

- Kiedy masz piłkę na osiem sekund przed końcem spotkania i przegrywasz, to nie mam tutaj wielkich kombinacji. Trzeba grać jeden na jednego, robić sobie pozycje do rzutu i tyle - powiedział trener Filipovski. Słoweniec wspomniał również inne, niedawne spotkanie Stelmetu, które rozstrzygnęło się w samej końcówce.

- Myślę, że gdyby Polfarmex wygrał, to też byłoby to... Chcę powiedzieć, że my również przegraliśmy w podobnych okolicznościach - to było w Koszalinie (Stelmet przegrał 71:72 - przyp. M.F.). Ostatnie sekundy spotkania, Qyntel Woods został sfaulowany, miał dwa rzuty wolne, trafił oba, dzięki czemu AZS wygrał mecz, a my przegraliśmy choć wcześniej wygrywaliśmy różnicą 16 punktów. Czasem tak się zdarza, że nie masz szczęścia w jednym meczu, ale ono do ciebie wraca w innym. Do nas szczęście wróciło - tłumaczył opiekun zielonogórzan.

Co było zatem - poza szczęśliwą końcówką - kluczem do pokonania Polfarmexu w jego własnej hali? - W obronie staraliśmy się zatrzymać Polfarmex na 60 punktach i powiedzmy, że to nam się udało. W ataku jednak zdecydowanie zabrakło nam skuteczności. Spudłowaliśmy sporo rzutów spod kosza, nie trafiliśmy także kilku otwartych rzutów z trzy punkty. Cieszyć się więc należy z tego, że w obliczu tak słabej gry w ataku, zespół umiał zachować dobry poziom w defensywie - zakończył trener Stelmetu.

Jarosław Krysiewicz: Nie gwiżdże się w takich sytuacjach

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×