W poprzedniej kolejce Stelmet Zielona Góra ograł na wyjeździe Polfarmex Kutno (68:66), a w piątek zmierzy się - tym razem u siebie - z kolejnym beniaminkiem, Polskim Cukrem Toruń.
[ad=rectangle]
- Emocje po tamtym spotkaniu już dawno opadły. Mecz zakończył się kilka dni temu i nie ma co do niego wracać. Wygraliśmy, pokazaliśmy się z bardzo dobrej strony w defensywie i na tym trzeba zakończyć - mówi Kamil Chanas, rzucający Stelmetu.
Trzeba jednak oddać, że kutnianie sprawili wielki ból głowy wicemistrzowi Polski. Postawa Stelmetu w ataku (tylko 68 punktów, najmniej od 2 listopada, czyli od meczu z Asseco w Gdyni) pozostawiała wiele do życzenia. Czy to sygnał ostrzegawczy dla zespołu Saso Filipovskiego?
- Nie sądzę, że powinniśmy traktować tamten mecz jako sygnał ostrzegawczy. Od dawna swoje mecze wygrywamy przede wszystkim defensywą, a ta była naprawdę skuteczna w Kutnie. Zresztą, trzeba skupiać się na tym, co przed nami, a nie za nami - dodaje Chanas, a przed Stelmetem kolejny mecz już w piątek. W hali CRS zielonogórzanie zmierzą się z ekipą Miliją Bogicevicia, Polskim Cukrem, który wygrał siedem z ostatnich swoich dziewięciu meczów.
- Polski Cukier jest obecnie w bardzo dobrej formie. Mają solidnego trenera, złapali wiatr w żagle i są mocni. Na pewno będziemy musieli być bardzo ostrożni i nie ma mowy o jakimkolwiek lekceważeniu przeciwnika. Szanujemy każdego rywala, ale jednocześnie też szanujemy samych siebie i własną pracę. Gramy w swojej hali, mamy dobry rytm, jesteśmy faworytem tego starcia i oczywiście chcemy udowodnić na parkiecie, że jesteśmy lepszą drużyną - tłumaczy rzucający Stelmetu, a zapytany o to czy wicemistrz obroni 1. miejsce w tabeli przed play-off, odpowiada - Nie myślimy jeszcze o play-off. Chcemy wygrać każde kolejne spotkanie i jeśli tak będzie, wówczas obronimy pierwszą lokatę. Na razie jednak liczy się tylko mecz z ekipą z Torunia.
Do zespołu po kilkunastodniowej przerwie wrócił Chevon Troutman. Amerykanin z pewnością zagra w piątek przeciwko torunianom. Jak zawodnika przyjęła reszta zespołu? - Nikt z nas już nie myśli o tym, co się stało. Na parkiecie, na treningach wszyscy jesteśmy profesjonalistami i zawsze przygotowujemy się na 100 procent. Oczywiście, każdy wie co się wydarzyło, ale podczas meczów to nie ma i nie będzie miało znaczenia - kończy Chanas.