Jerel Blassingame i Energa Czarni Słupsk dokonali rzeczy niezwykłej w sobotni wieczór w Hali Gryfia. Jeszcze pod koniec drugiej kwarty słupszczanie przegrywali 20 punktami (26:46)! Wydawało się, że radomianie spokojnie dowiozą prowadzenie do samego końca i ze Słupska wyjadą z tarczą.
Tak się jednak nie stało, ponieważ gracze Donaldasa Kairysa włączyli drugi bieg i zaczęli błyskawicznie odrabiać straty. Trzecia kwarta wygrana 25:10 pozwoliła gospodarzom wrócić do gry i walczyć o zwycięstwo. W ostatniej odsłonie słupszczanie kontynuowali dobrą grę i ostatecznie przypieczętowali wygraną.
[ad=rectangle]
- To świetne uczucie, kiedy wygrywasz w ten sposób mecz. Spodziewaliśmy się trudnego spotkania, ponieważ spotkały się ze sobą drużyny, które walczą o jak najlepsze rozstawienie przed play-offami. Jeśli mam być szczery, to naprawdę nie spodziewałem się, że będzie one tak szalone! Po raz kolejny przekonuję się o tym, że koszykówka to piękna gra, w której nie ma rzeczy niemożliwych. Wszystko się może zdarzyć w trakcie spotkania. Mieliśmy 20 punktów straty, a i tak zdołaliśmy wygrać mecz! Pokaż mi drugą taką dyscyplinę. Za to właśnie kocham basket! - mówi wyraźnie uradowany całym obrotem spraw Blassingame.
Amerykański rozgrywający Energi Czarnych Słupsk zdobył 13 punktów i miał osiem asyst, ale to Mantas Cesnauskis oddał najważniejsze rzuty w tym spotkaniu.
- W przerwie trener mówił, że nie możemy się poddać i musimy walczyć do samego końca. Myślę, że wszyscy chłopacy wzięli to pod uwagę i to przyniosło efekt. Przegrupowaliśmy się i zaczęliśmy grać zdecydowanie lepiej. Nie pozwalaliśmy gościom na proste rzuty i oni zaczęli mieć spore problemy. W pewnym momencie Rosa przez dziesięć kolejnych akcji nie potrafiła wyprowadzić skutecznej akcji. To dużo świadczy o naszej defensywie - zaznacza zawodnik.