Derby, które elektryzowały świat koszykarski na Podkarpaciu przyciągnęły do hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji ponad tysięczną rzeszę kibiców nie tylko ze Stalowej Woli. Od początku kibice Stalówki ruszyli z gorącym i żywiołowym dopingiem. - Dzisiaj dopisali kibice, którzy pojawili się w takiej ilości po raz pierwszy i wspomogli nas gorącym dopingiem - stwierdził po meczu Bartłomiej Szczepaniak. Już po 40. sekundach publiczność zamarła. Kontuzji nabawił się środkowy Stalówki Adam Lisewski. - Znów wypadł nam Adam Lisewski. Odnowiła mu się kontuzja, którą leczył przez ostatni okres - powiedział po meczu szkoleniowiec Stali Bogdan Pamuła.
Siarkowcy od początku grali dobrze w obronie nie pozwalając Stali zdobywać punkty i po dwóch minutach i trzydziestu sekundach goście prowadzili już 0:6. Dopiero po niespełna trzech minutach Stalowcy za sprawą Jacka Jareckiego zdobyli pierwsze punkty w meczu, a już półtorej minuty później prowadzili 8:6. Po trójce Rafała Partyki i trafieniu spod kosza Jareckiego na cztery i pół minuty przed końcem pierwszej odsłony meczu Stalówka prowadziła 13:8. To jednak nie było ostatnie słowo graczy ze Stalowej Woli. Po solowej akcji spod własnego kosza w siódmej minucie dwa punkty zdobył Paweł Pydych, a trzydzieści sekund później poprawił rzutem zza linii 6.25 Roman Prawica i gospodarze odskoczyli na siedem punktów prowadząc 20:13. W tym momencie stanęła Stal, co wykorzystała Siarka. Na nieco ponad minutę za sprawą Piotra Kardasia doprowadzili do remisu, a kilkanaście sekund potem po punktach Daniela Walla wyszli na dwupunktowe prowadzenie 20:22. Ostatecznie jednak po dziesięciu minutach prowadzili gracze z hutniczego miasta 24:22.
Pierwsze cztery minuty rozpoczęli wyśmienicie podopieczni Mariana Wydro, którzy odjechali na 12-punktową przewagę 24:36. Stalowcy nie potrafili poradzić sobie z dobrze broniącą Siarką. Jednak i gości popadł kryzys. Wykorzystała to dobitnie Stal. - Mieliśmy grać zespołowo, a my prowadząc dziesięcioma punktami bez przygotowania rzucamy i nie trafiamy kolejnych czterech rzutów. To jest od razu osiem punktów mniej - stwierdził ze smutkiem trener Wydro. Stalówka szybko odrobiła siedem punktów. Serię przerwał rzucając prawie z połowy boiska Kardaś. Ponownie punkty, tyle tylko, że nie siedem a pięć zdobyli gospodarze. Ponownie jednak punkty zdobył Kardaś. W tym momencie sprawy w swoje ręce wziął Szczepaniak, który najpierw trafił za trzy, a na 45 sekund przed przerwą spod kosza trafił i doprowadził do remisu. Hala oszalała ze szczęścia. Ostatecznie do szatni na chwilę odpoczynku i rozmowę z trenerami koszykarze schodzili przy wyniku 42:43.
Początkowe minuty trzeciej kwarty to praktycznie walka punkt za punkt. Dopiero od 23. minuty znów z impetem ruszyła hutnicza lokomotywa. W 24. minucie po akcji 2+1 Szczepaniaka Stalówka prowadziła 56:48. To jednak nie było ostatnie słowo podopiecznych Bogdana Pamuły. Dwie minuty później po trójce Pydycha Stal odskoczyła na jedenaście punktów. Minutę później z tej samej pozycji trafił Partyka i gospodarze prowadzili 66:54. Przez ostatnie trzy minuty punktowali już tylko zawodnicy z Tarnobrzega, a głównie Łukasz Grzegorzewski, który rzucił sześć z ośmiu punktów. Ostatnie dwa dołożył Wall i przed ostatnią kwartą Stal prowadziła tylko 66:62.
Ostatnia część meczu zapowiadała niezwykłe emocje. Tak też i było, ale tylko przez trzy minuty. Siarka starała się jeszcze rywalizować punkt za punkt. Pomagali jej dobitnie sędziowie czego nie wytrzymał szkoleniowiec Stali, który został ukarany przewinieniem technicznym. - . Nie będę się wypowiadał na temat pracy sędziów, ponieważ wszyscy widzieli - stwierdził Pamuła. Lecz na ponad siedem minut przed końcem meczu trójkę trafił Szczepaniak i Stal prowadziła 73:65, a minutę potem 76:66. Siarce udało się szybko odrobić cztery punkty, lecz to było za mało by pokonać Stalówkę. Na cztery i pół minuty przed końcową syreną znów za trzy trafił Szczepaniak i zrobiło się 81:70. Ten sam zawodnik prezentował dziś niezwykle dobrą dyspozycję. Za jego sprawą na niespełna trzy minuty do końca po trafionych rzutach wolnych Stalowcy osiągnęli największe, bo 13-punktowe prowadzenie 90:77. Stało się więc jasne, że tego meczu gospodarze już nie mogą przegrać. Siarka walczyła jeszcze do ostatnich sekund o chociażby zmniejszenie rozmiarów porażki, która na koniec wyniosła tylko sześć oczek. - Wygraliśmy sześcioma punktami, a w Tarnobrzegu przegraliśmy pięcioma więc mamy lepszy bilans o jedno oczko - cieszył się Szczepaniak.
Stal Stalowa Wola - Siarka Tarnobrzeg 92:86 (24:22, 18:21, 24:19, 26:24)
Stal: Szczepaniak 27 (3x3), Partyka 19 (3x3), Pydych 19 (3x3), Nikiel 11, Jarecki 9 (1x3), Prawica 7 (1x3), Lisewski 0, Grzyb 0.
Siarka: Wall 26 (1x3), Kardaś 19 (3x3), Zych 13, Grzegorzewski 12, Marciniak 7 (1x3), Bielak 5 (1x3), Włodarczyk 4, Woźniak 0, Bąk 0.
Sędziowali: Sławomir Moszakowski, Karol Nowak, Adrian Szczotka.
Widzów: 1200.