Russell Robinson do Stelmetu Zielona Góra przyszedł w połowie stycznia. Zawodnik zastąpił Steve'a Burtta, który przeniósł się do ligi hiszpańskiej. Były gracz PGE Turowa Zgorzelec z każdym meczem prezentował coraz wyższą formę, zyskując zaufanie u trenera Saso Filipovskiego. Gracz m.in. zapewnił zwycięstwo Stelmetowi, kiedy to w samej końcówce trafił wszystkie trzy rzuty wolne (20 punktów w całym meczu).
[ad=rectangle]
Robinson nieźle wypadł w serii z Asseco Gdynia. Amerykanin łącznie w czterech meczach zdobył 45 punktów, dając dobre zmiany Łukaszowi Koszarkowi, który nie był w najwyższej formie.
- Czuję się dobrze w Stelmecie. Moja rola z każdym meczem staje się coraz większa, więc ta efektywność jest wyższa - podkreśla zawodnik, którego pytamy o zadania w poszczególnych spotkaniach.
- Przede wszystkim mam wnosić energię do zespołu, poprawić defensywę i skupić się na tym, co umiem. Czyli rzut z dystansu i kreować pozycje kolegom - zaznacza gracz.
W półfinale Robinsona i jego kolegów czeka jednak trudne zadanie - powstrzymanie dwóch amerykańskich strzelców - Danny'ego Gibsona i Mike'a Taylora.
- Rosa Radom? Mnie ten zespół w pierwszej kolejności kojarzy się z dwoma amerykańskimi zawodnikami na obwodzie, którzy robią wielką różnicę. Trzeba na nich koniecznie zwrócić uwagę. Uważam, że jesteśmy w stanie ich zatrzymać. My także mamy dobrych zawodników - ocenia Robinson.