- Cel nie został jeszcze osiągnięty, bo pierwszy mecz wygraliśmy, co świadczy o tym, że PGE Turów jest do ogrania. Dlaczego nie dojść by do wielkiego finału? - zastanawia się Michał Nowakowski, skrzydłowy Energi Czarnych.
Wtóruje mu inny koszykarz ze Słupska - Jerel Blassingame, który przyznaje, że wynik drugiego spotkania nieco nie oddaje tego, co działo się na parkiecie. - PGE Turów wygrał wyraźnie, ale w żadnym wypadku ta drużyna nie jest od nas lepsza aż o 20 punktów. Jestem o tym przekonany - zaznacza Amerykanin.
[ad=rectangle]
W drugim spotkaniu Blassingame zagrał nieco słabiej. Rozgrywający zdobył siedem punktów i miał sześć asyst. Dla porównania - w pierwszym meczu Amerykanin zanotował 17 oczek i siedem "kluczowych podań".
Nowakowski zaznacza, że w drugim spotkaniu PGE Turów wyciągnął wnioski z czwartkowej porażki. Co takiego zmieniło się w grze zgorzelczan? Gracz Energi Czarnych podkreśla, że gracze Miodraga Rajkovicia byli zdecydowanie bardziej agresywni po obu stronach parkietu.
- Musimy wyciągnąć wnioski po tym drugim spotkaniu, w którym graliśmy zdecydowanie za mało agresywnie. PGE Turów dominował pod tym względem w sposób absolutny. Już w pierwszej kwarcie gospodarze ustawili sobie mecz. Dużo mieli penetracji, a co za tym idzie, także sporo rzutów wolnych, a także otwartych pozycji na obwodzie. Korzystali z tego - ocenia zawodnik.
Zgorzelczanie trafili 12 rzutów z dystansu. Trzy "trójki" na swoim koncie zapisali Aleksander Czyż i Nemanja Jaramaz.