Podopieczni Saso Filipovskiego w pełni wykorzystali atut własnego parkietu i doprowadzili do remisu w finałowej serii. Szczególnie przekonywające było zwycięstwo w czwartym meczu. - Nie będę nam za bardzo słodził. Dobrze, że wygraliśmy, ale w serii jest 2:2. Odnieśliśmy zwycięstwo w dobrym stylu, zagraliśmy twardo w obronie. Turów to bardzo dobra drużyna, więc nie będę ich krytykować. Mogę mówić o nas, że zagraliśmy nasz styl koszykówki. Oczywiście w tym wszystkim pomogli nam kibice i było super - podsumował Aaron Cel.
[ad=rectangle]
Zielonogórzanie przegrali pierwszą połowę 30:31. Na początku trzeciej kwarty Biało-Zieloni trafili jednak cztery trójki z rzędu, co pozwoliło im uzyskać nawet 11-punktową przewagę. - Taka jest koszykówka. Trzeba wykorzystać dobry moment i tak było w naszym przypadku, poszliśmy do przodu - przyznał skrzydłowy.
Dwa zwycięstwa pokazały, że Stelmet Zielona Góra nie stoi na straconej pozycji w rywalizacji z PGE Turowem Zgorzelec. Czy Biało-Zieloni mają zatem psychologiczną przewagę przed piątym meczem? - Nie wiem czy to przewaga, ale jest z czego być dumnym, bo z z wyniku 0:2 nie jest łatwą rzeczą wyjść na 2:2. To nam się udało, ale oczywiście żaden z nas jeszcze nie popada w euforię, bo naszym celem nie jest tylko doprowadzenie do wyniku 2:2 - ocenił reprezentant Polski.
Kolejne starcie finałowe zostanie rozegrane w niedzielę w Zgorzelcu. Następnie rywalizacja ponownie zagości w Zielonej Górze i jeśli drużyny obronią atut własnego parkietu, o mistrzostwie zadecyduje siódmy mecz, który odbędzie się w domowej hali PGE Turowa. - Jeśli teraz będziemy chcieli myśleć o złocie, trzeba będzie koniecznie wygrać jeden mecz w Zgorzelcu. Do niedzielnego meczu trzeba będzie podejść bardzo skupionym, bo tam już nam żadnej szansy nie dadzą, jeśli nie zagramy na maksimum - zaznaczył Aaron Cel.