Stephen Curry i Golden State Warriors przyćmili LeBrona Jamesa! 3-2 w finale NBA dla Wojowników!

East News
East News

Tylko jedno zwycięstwo dzieli już Golden State Warriors od zdobycia pierwszego mistrzostwa NBA od 1975 roku! W piątym meczu Cavaliers nie pomogło nawet monstrualne triple-double LeBrona Jamesa.

Ci, którzy wątpili w nich po trzech meczach finałów NBA, teraz mogą bić się w pierś. Golden State Warriors w poprzednim spotkaniu odzyskali przewagę własnego parkietu, pokonując Cavaliers w Ohio 103:82, a tym razem obronili deski domowego obiektu ORACLE Arena i w serii do czterech zwycięstw prowadzą 3-2. Kalifornijczyków do wymarzonego triumfu poprowadził ulubieniec kibiców, Stephen Curry. - Jak powstrzymać rozpędzonego Stepha Curry'ego? To dobre pytanie - zastanawiał się na pomeczowej konferencji prasowej trener przegranych, David Blatt.
[ad=rectangle]
27-letni rozgrywający zaaplikował przyjezdnym 37 punktów, umieszczając w koszu 7 na 13 oddanych prób zza łuku. Miał dodatkowo siedem zbiórek i cztery asysty, a gdy przebywał na parkiecie, Warriors zdobyli aż o 24 oczka więcej niż rywale. Trafiał w najważniejszych momentach. Trzy minuty i dziesięć sekund przed końcem wyprowadził gospodarzy na prowadzenie 93:85, a chwilę później dorzucił skuteczny rzut zza linii 7 metrów i 24 centymetrów, efektownie zwodząc Matthew Dellavedovę. Było 96:86. Po tym ciosie, Kawalerzyści już się nie podnieśli. - Steph po prostu przejął mecz - komentował postawę swojego lidera w czwartej kwarcie trener drużyny z Oakland, Steve Kerr.

Chociaż winno-złoci rozpoczęli piąte spotkanie od popełnienia pięciu strat w pierwszych pięciu minutach, szybko poprawili swoją koszykówkę i na początku drugiej odsłony wypracowali sobie nawet siedem punktów zapasu (37:30). Wówczas zastrzyk pozytywnej energii dał gospodarzom rezerwowy Brazylijczyk, Leandro Barbosa. Doświadczony 32-latek wywalczył cenne 13 oczek (9 w drugiej kwarcie), a gdy obie drużyny schodziły do szatni, Wojownicy odzyskali przewagę (51:50).

Wszystko rozstrzygnęło się w decydującej, czwartej partii. Prym definitywnie wiedli tam Golden State Warriors, którzy w przeciągu ostatnich pięciu minut meczu zdobyli aż 19 punktów - Cleveland Cavaliers tylko siedem. Rozpoczęło się od celnego rzutu zza łuku i dobitki Andre Iguodali. Następnie show przejął Curry, a Kalifornijczycy ostatecznie pokonali przyjezdnych z Ohio 104:91.

- Robi dla nas wszystko, najlepiej sobie radzi z kryciem LeBron. Jest genialnym defensorem i podejmuje trafne decyzje - chwalił muskularnego obwodowego Steve Kerr. Iguodala zapisał na swoim koncie 14 punktów, osiem zbiórek, siedem kluczowych podań oraz trzy przechwyty, nie popełniając przy tym żadnej straty. Minusem okazała się tylko jego postawa na linii rzutów osobistych, skąd chybił 9 na 11 oddanych prób.

Wojownicy wygrali także walkę pod tablicami (43-38) i lepiej radzili sobie w kontratakach. - To nie jest seria dla wysokich graczy, a to działa na naszą korzyść. Czujemy się komfortowo, grając niskim składem - przyznał Kerr, który w ogóle nie desygnował do gry środkowego Andrew Boguta. Timofej Mozgow grał przez dziewięć minut, a najwyższy na boisku Tristan Thompson uzbierał 19 punktów i zebrał 10 piłek.

Cleveland Cavaliers na nic zdało się monstrualne, już drugie w trwającym finale NBA triple-double LeBrona Jamesa. Skrzydłowy skompletował tym razem 40 punktów (15/34 z gry), 14 zbiórek i 11 asyst. 30-latek nie dostał jednak odpowiedniego wsparcia od Imana Shumperta (10 punktów, 3/9 z gry) czy J.R. Smitha (14 punktów, 5/15 z gry). Słaby wystąp zaliczył również rewelacyjnie grający w pierwszych trzech meczach serii Matthew Dellavedova (5 punktów, 2/9 z gry). Goście trafili ponadto tylko 32 na 81 oddanych rzutów z pola.

Cleveland Cavaliers w nocy z wtorku na środę zagrają w Ohio, ale jeżeli nie obronią własnego boiska, Warriors zdobędą mistrzostwo. Szóste spotkanie rozpocznie się o godzinie 3:00 czasu polskiego. - Myślami jesteśmy tylko przy tym, co możemy jeszcze poprawić. Jak lepiej zaprezentować się w kolejnym meczu - mówi Steve Kerr.

Golden State Warriors - Cleveland Cavaliers 104:91 (22:22, 29:28, 22:17, 31:24)

Warriors: Curry 37, Green 16, Iguodala 14, Barbosa 13, Klay Thompson 12, Barnes 8, Lee 2, Livingston 2, Ezeli 0.

Cavaliers: James 40, Tristan Thompson 19, Smith 19, Shumpert 10, Dellavedova 5, Miller 3, Jones 0, Mozgow 0.

Stan rywalizacji: 3-2 dla Golden State Warriors

Komentarze (14)
avatar
Apamac
15.06.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pelna zgoga ze Kyrie slabo broni , ale po stronie ofensywy wnosi bardzo wiele i cala gra nie musialaby isc przez LBJ. A Irving bronilby Curre... a jemu nie robi roznicy czy ma obronce czy nie i Czytaj całość
Maciej Karolczak
15.06.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Patrzac naskutecznosc wielkiego dla niektorych lebrowna jamesa i jeszcze paru gosci z cavs to wynik powinnien byc jakies 120:80 ale jest dobrze co by nie bylo najlepsza druzyna sezonu zasadnicz Czytaj całość
WuMike
15.06.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Irving nie jest złym obrońcą. Musi być jednak zdrowy. Widzieliśmy próbkę tego, co potrafi w ostatnich sekundach Game 1, jak dał gwoździa Stephowi. Love to bardzo duże zagrożenie w ofensywie i g Czytaj całość
avatar
MaroNBA
15.06.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Moim zdaniem Blatt zrobił błąd grając tak dużo swoją wersją small-ball, grając duetem Thompson-Mozgov ugrają więcej bo wtedy mają taką przewagę pod koszem, no ale nie wiem może Blatt spanikował Czytaj całość
avatar
jaet
15.06.2015
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
GSW chwilę zeszło z przyzwyczajeniem się do defensywy Cavs, podobnie jak w starciu z Memphis i tak też to się skończy - 4:2 dla Wojowników. Do pewnego poziomu w playoffs LBJ Cavs wystarczył, al Czytaj całość