Od mocnego uderzenia wtorkowe spotkanie rozpoczęli gracze Brose Baskets, którzy już nieco ponad dwóch minutach gry prowadzili 11:2. Na samym początku dobrze w mecz wszedł Predrag Suput, a jedyną walkę ze strony gospodarzy nawiązywał tylko Chris Daniels, który nie tylko trafiał, ale także skutecznie zablokował rzut rywali i dzielnie walczył pod tablicami. Po punktach Demonda Greene’ego to zgorzelczanie zmuszeni byli wzmocnić defensywę, dzięki czemu zbliżyli się do rywali na odległość sześciu punktów (10:16), ale Amerykanin w ostatniej akcji tej kwarty trafił za trzy i powiększył prowadzenie swojej drużyny.
Na początku drugiej kwarty po serii sześciu punktów Danielsa PGE Turów przegrywał już tylko 16:21, ale dwoma niesamowitymi rzutami popisali się Michael Jordan i Beckham Wyrick, którzy trafili w ostatniej sekundzie akcji swojej drużyny. Dopiero efektowna zbiórka w ataku i trafienie Roberta Witki oraz punkty Damira Miljkovicia zminimalizowały straty wicemistrzów Polski do zaledwie trzech punktów (27:24). Po chwili jednak kolejne rzuty za trzy w wykonaniu Roberta Garretta i Predraga Suputa wyprowadziły Brose Baskets na prowadzenie 36:28.
Niemiecka drużyna schodziła do szatni w znacznie lepszych nastrojach, a nieliczni kibice zgromadzeni w Libercu zaczęli się zastanawiać, czy podopieczni Chrisa Femerlinga nie odrobią przypadkiem straty z inauguracyjnego spotkania, kiedy to przegrali z PGE Turowem 39:69. O dziwo, do czeskiej miejscowości we wtorek dojechało niespełna trzysta osób, co można tłumaczyć słabą grą zgorzeleckiej drużyny w ostatnim czasie i nienajlepszymi warunkami na drodze.
Po zmianie stron za trzy trafili Damir Miljkovic i Bryan Bailey, co przy znakomitej defensywie całego polskiego zespołu zmusiło trenera Femerlinga o wzięcie czasu na żądanie. Gospodarze swoje pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie osiągnęli chwilę później, kiedy to jeden rzut wolny wykorzystał John Turek. Goście do kosza trafili dopiero po nieco ponad czterech minutach, a zgorzelczanie w tym czasie wyszli na pięciopunktowe prowadzenie (44:39). Wicemistrzowie Polski, dzięki świetnej defensywie i niesamowitym zaangażowaniu w grę przejęli kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Zawodnicy z Bambergu ratowali się jedynie rzutami trzypunktowymi, ale po trzydziestu minutach przegrywali 53:47.
W ostatniej kwarcie zgorzelczanie w dalszym ciągu kierowali wydarzeniami na boisku i po trójce Roberta Witki osiągnęli już jedenastopunktowe prowadzenie (58:47). Dopiero po blisko czterech minutach niemoc niemieckiej drużyny przełamali Tim Ohlbrecht oraz Jared Newson i o czas poprosił trener Saso Filipovski. W dalszej części meczu gościom udało się zminimalizować straty do siedmiu punktów (56:63), ale to było wszystko, na co stać było tego dnia niemiecką ekipę, która przegrała w Libercu 67:56 i nadal jest jedyną drużyną w grupie F, która nie odniosła zwycięstwa.
PGE Turów Zgorzelec - Brose Baskets Bamberg 67:56 (10:19, 18:17, 25:11, 14:9)
PGE Turów: Miljkovic 15 (3), Daniels 14, Witka 11 (3), Bailey 9 (1), Drobnjak 5, Turek 5, Harris 3 (1), Roszyk 3 (1), Kitzinger 2 i Bochno 0.
Brose Baskets: Greene 13 (2), Suput 9 (2), Ohlbrecht 7, Jordan 6 (2), Taylor 6 (1), Garrett 5 (1), Newson 5 (1), Rivera 3 (1) i Wyrick 2.