Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. VIII - ost.

East News
East News

Znakomici koszykarze nie zawsze zostają równie dobrymi działaczami, trenerami czy nawet ojcami. Chodzące ideały rodzą się bowiem zdecydowanie rzadziej niż legendy basketu.

W tym artykule dowiesz się o:

Ktoś kiedyś powiedział, że zatrudnienie Isiah Thomasa to najgorsze, co może przytrafić się klubowi. Słowa te może są nieco na wyrost, ale nie ulega wątpliwości, iż "Zeke" za linią boczną sprawuje się zdecydowanie gorzej niż na koszykarskim parkiecie. Jako generalny menadżer Toronto Raptors wytrwał do listopada 1997 roku. Pragnął zamienić swoje dziewięć procent udziałów w zespole na pakiet większościowy, ale mu się to nie udało, wobec czego zwinął manatki. Do największego miasta Kanady sprowadził takich zawodników jak Tracy McGrady, Marcus Camby i Damon Stoudemire, ale jego kadencja została zapamiętana jako pasmo niepowodzeń pod wodzą trenerów zatrudnianych po znajomości.

[i]

- Naszym celem jest wywalczenie mistrzostwa w szóstym lub siódmym sezonie w lidze[/i] - mówił Isiah zasiadając za sterami Dinozaurów. - Będziemy budować zespół ostrożnie i konserwatywnie, bez podejmowania szalonych ruchów. Nie chcemy w jednych zmaganiach wygrać 40 spotkań, a w następnych o połowę mniej. Tymczasem "Zeke" zdezerterował z tonącego okrętu już na początku trzeciej kampanii, a w dwóch wcześniejszych team z Ontario nawet nie otarł się o wynik gwarantujący udział w play-off's. Po odejściu z Raptors zainteresowanie Thomasa przeniosło się na istniejącą od 1946 roku koszykarską ligę CBA, której wkrótce stał się właścicielem. Nabył ją za dziewięć milionów dolarów i w mig doprowadził do... bankructwa. Kupując udziały obiecywał wprowadzenie w organizacji standardów na miarę XXI wieku, lecz jego zapał szybko osłabł, gdy otrzymał propozycję objęcia po Larrym Birdzie funkcji trenera Indiany Pacers. Jako, że nie można być jednocześnie właścicielem niższej ligi oraz coachem w "ekstraklasie", Isiah musiał jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Odrzucił jednak propozycję kupna CBA złożoną przez komisarza NBA Davida Sterna, co okazało się fatalne w skutkach.

Larry Bird opuszczał stanowisko szkoleniowca Indiany Pacers w glorii chwały, docierając w sezonie 1999/2000 do finału ligi, w którym jego zespół uległ 2-4 Los Angeles Lakers, napędzanym przez Kobego Bryanta i Shaquille'a O'Neala. Drużyna, w której pierwsze skrzypce grali tacy zawodnicy jak Reggie Miller, Jermaine O'Neal, Ron Artest oraz Jalen Rose wciąż jednak miała potencjał, żeby liczyć się w walce o tytuł. Mało kto spodziewał się, że obyta z ligą ikona "Bad Boys" w ciągu niespełna roku uczyni z czołowego teamu Konferencji Wschodniej drużynę z bilansem 41-41, odpadającą z play-off's już w pierwszej rundzie.

[i]

- Każdy trener musi nabrać doświadczenia, a ten wynik to właśnie wypadkowa procesów z tym związanych[/i] - tłumaczył się "Zeke" po zakończeniu kampanii 2000/01. - Inaczej jest kiedy oglądasz zawodników w telewizji, a inaczej kiedy stykasz się z nimi każdego dnia. Wielkiej poprawy w grze ekipy z Indianapolis nie dało się jednak zauważyć ani w rozgrywkach 2001/02, ani w kolejnych. Isiah dowodził Pacers z ławki trenerskiej przez trzy pełne kampanie i za każdym razem kończył swoją przygodę z walką o trofeum im. Larry'ego O'Briena na pierwszej rundzie play-off's. To aż dziwne, że już w pierwszym sezonie po odejściu Thomasa zespół z hali Conesco Fieldhouse zanotował bilans 61-21, najlepszy na Wschodzie, po czym dotarł do finału konferencji, gdzie dopiero musiał uznać wyższość Detroit Pistons.

Z Indiany urodzony w Chicago legendarny rozgrywający Tłoków powędrował do Nowego Jorku, obejmując posadę generalnego menadżera Knicks. Wszystko dzięki właścicielowi klubu, Jamesowi Dolanowi, który był jego dobrym kumplem. Zespół z Madison Square Garden w rozgrywkach 2003/04 wygrał 39 z 82 spotkań, co dało miejsce w play-off's i nadzieję na lepsze czasy, ale pod rządami Isiah zamiast progresu przyszedł regres. Na koniec kampanii 2005/06 nowojorczycy byli najdroższą ekipą w lidze, przekraczając salary cap o aż trzydzieści milionów dolarów więcej niż drugi zespół z najwyższymi wypłatami. Żeby jeszcze w parze z pieniędzmi szły wyniki, to można by przymknąć oko na rozrzutność "Zeke", ale Knicks z bilansem 23-59 byli przedostatnią ekipą w NBA.

Thomas fatalnie zarządzał nowojorskim klubem, a w międzyczasie stanął też przed sądem. Zwolniona przez Knicks w styczniu 2006 roku wiceprezes ds. marketingu, Anucha Browne Sanders, złożyła pozew przeciwko niemu i Madison Square Garden, w którym m. in. oskarżyła generalnego menadżera o molestowanie seksualne, objawiające się w postaci niechcianych zalotów oraz wulgarnych komentarzy. Kobieta wygrała sprawę i otrzymała jedenaście i pół miliona dolarów zadośćuczynienia, a nowojorczycy zamiast pozbyć się Thomasa, to mianowali go dodatkowo... nowym trenerem drużyny! Były point guard Tłoków jako coach Knicks zanotował jednak kolejną porażkę. Podczas dwóch sezonów ani razu nie awansował do play-off's, chociaż miał do dyspozycji Stephona Marbury'ego, Jamala Crawforda, Zacha Randolpha, Steve'a Francisa czy Nate'a Robinsona. W drafcie mógł wybrać LaMarcusa Aldridge'a lub Joakima Noah, ale wcześniej wymienił dwa wysokie picki na Eddy'ego Curry'ego, który nie okazał się choćby w połowie tak dobry jak ktoś z tej dwójki.

Isiah i Lynn Thomasowie doczekali się dwójki dzieci: syna Joshuy oraz córki Lauren. W mediach "Zeke" prezentuje się jako przykładny mąż i ojciec, ale jego drugi syn, Marc Dones, będący owocem przedślubnego romansu, ma na ten temat trochę inne zdanie. - Trzeba poczuwać się do bycia rodzicem - mówił kilka lat temu chłopak będący wówczas początkującym pisarzem. - Przed ukończeniem dwudziestego roku życia mogę powiedzieć mojemu tacie tylko dwa słowa: "witaj" oraz "żegnaj". Chciałbym jednak z nim porozmawiać i poznać go bliżej. Marc dwa razy próbował zadzwonić do Isiah, żeby z nim pogadać, ale zniechęcił się, gdy ojciec nie podnosił słuchawki: - Nigdy nie mieliśmy ze sobą kontaktu i nie sądzę, że kiedykolwiek będziemy go mieć. Żyjemy w dwóch zupełnie różnych światach. Nic już na to nie poradzę i szczerze mówiąc, nie boli mnie to. Sytuacja wyglądała nieco inaczej, kiedy byłem młodszy, ale teraz nie ma powodu, żeby się tym przejmować. Nie chowam też żadnej urazy, bo trudno o coś takiego wobec kogoś, kogo tak naprawdę się nie zna.
[nextpage]

Choć swoją przygodę z Knicks będący milionerem Isiah mógł traktować raczej jako hobby niż sposób na zarobek, to pod koniec 2008 roku z jego kondycją psychiczną nie było chyba najlepiej. Legendarny rozgrywający "Bad Boys" został znaleziony nieprzytomny w swoim nowojorskim mieszkaniu po tym jak przedawkował środki nasenne. Początkowo cały incydent próbowano ukryć, tłumacząc że pogotowie zabrało nie "Zeke", a jego córkę. Wszelkie wątpliwości rozwiał dopiero funkcjonariusz miejscowej policji, mówiąc że nietrudno jest odróżnić czterdziestosiedmioletniego mężczyznę od nastolatki. Policjant jednocześnie wykluczył próbę samobójczą Isiah, a w mediach wkrótce pojawiło się oświadczenie, że Thomas przeżywał ciężkie chwile w związku z problemami rodzinnymi. Całą prawdę zna jednak zapewne tylko bardzo wąski krąg osób.

Po rozstaniu z New York Knicks, w 2009 roku Isiah został głównym coachem na Florida International University. Po objęciu sterów udało mu się zbudować całkiem silny personalnie team, ale na tym właściwie jego zasługi się skończyły. Podczas trzech sezonów najlepszy bilans Panthers to 11-19, a finałowa kampania pod wodzą "Zeke" zakończyła się 8 zwycięstwami w 29 meczach i buntem drużyny. Co ciekawe, następca Tomasa, Richard Pitino, mając do dyspozycji zespół w stanie totalnej rozsypki, zdołał już kolejny sezon zakończyć na plusie, niszcząc doszczętnie autorytet Isiah jako szkoleniowca.

Oprócz przykrości, Thomasa na sportowej emeryturze od czasu do czasu na szczęście spotykały też przyjemności. W czasie Weekendu Gwiazd w 1996 roku "Zeke" został zaliczony w poczet pięćdziesięciu najlepszych koszykarzy w historii NBA, a cztery lata później znalazł swoje miejsce w Koszykarskiej Galerii Sław im. Jamesa Naismitha. Detroit Pistons uhonorowali natomiast swojego najlepszego rozgrywającego poprzez zastrzeżenie koszulki z numerem "11". Isiah sprawdza się również w roli filantropa, dbając o edukację, rozwój sportowy oraz bezpieczeństwo dzieci i młodzieży z ubogich rodzin. Za swoją działalność był wielokrotnie nagradzany, a założoną przez siebie fundację, Mary's Court, nazwał na cześć swojej mamy.

Przyjaźń Isiah z "Magikiem" Johnsonem przeżywała wzloty i upadki. - W czasie finałów w 1988 roku nasze relacje bardzo się zmieniły - opowiada Thomas. - Wszystko przez rywalizację z Lakersami. Pamiętam, że mój syn urodził się podczas tamtych finałów, a "Magic" nie przyszedł nawet do szpitala. Relacje obu panów jeszcze bardziej się ochłodziły po tym, kiedy Johnson przyznał publicznie, że jest nosicielem wirusa HIV. Nagle pojawiły się plotki na temat jego orientacji seksualnej, o których rozgłaszanie oskarżył... Thomasa. Isiah wielokrotnie musiał tłumaczyć się z tych oskarżeń, ale gdy wyznał, że jego brat też miał HIV i zmarł na AIDS, legendarni koszykarze odbudowali wzajemne zaufanie. - Cudownie, że znowu możemy być przyjaciółmi - komentuje były point guard Jeziorowców.

W ostatnim czasie Thomas i Johnson mają wiele tematów do rozmów. Jednym z nich, o dziwo, jest homoseksualizm. Tak się bowiem złożyło, że synowie obu jegomościów niedawno przyznali publicznie, że gustują w osobach tej samej płci. Mężczyźni z całych sił starają się wspierać swoich potomków, a Isiah wspólnie z Joshuą, który obecnie jest znanym DJ-em, wziął nawet udział w kampanii na rzecz legalizacji małżeństw homoseksualnych. - Ujawniłem się w 2008 roku, będąc na drugim roku studiów - opowiada Josh. - Moi rodzice powtarzają, że zawsze wiedzieli o mojej orientacji. Powiedziałem im o tym, a oni przyjęli to ze spokojem i pełną akceptacją. Wiedziałem, że nigdy się mnie nie wyprą, ani nie zrobią jakiejś z tych strasznych rzeczy, o których ciągle się słyszy. Bałem się jedynie, czy otoczenie mnie zaakceptuje, bo przecież jestem dzieckiem znanego sportowca.

Gdy słucha się relacji Marka Donesa, można odnieść wrażenie, że Isiah Thomas jest fatalnym ojcem. Kiedy jednak do głosu dochodzi Joshua, sytuacja zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. - W czasach licealnych grałem w futbol amerykański i koszykówkę oraz biegałem - opowiada. - Tata nigdy jednak nie naciskał, żebym związał swoją przyszłość ze sportem. Prawdę mówiąc, kiedy zacząłem udzielać się w teatrze, był tak podekscytowany, że przychodził na wszystkie spektakle z moim udziałem. Pojawiał się na nich chyba nawet częściej niż na meczach. Zawsze powtarzał: "Jesteś w tym dobry, więc rób to!".

Poza działalnością filantropijną "Zeke" zajmuje się również biznesem. Jest założycielem i dyrektorem generalnym Isiah International LLC - holdingu zaangażowanego w wiele różnych przedsięwzięć i będącego inkubatorem przedsiębiorczości. Wilka jednak ciągnie do lasu, czyli w tym przypadku do koszykówki. Z tego względu w maju 2015 roku Thomas został współwłaścicielem oraz dyrektorem klubu New York Liberty, występującego w lidze WNBA. To również mu nie wystarcza, gdyż były członek "Bad Boys" zapragnął przejęcia pakietu większościowego nowojorskiej drużyny. Tymczasem na taki krok nie zgadza się związek zawodniczek, któremu nie podoba się ciążący na Isiah wyrok za molestowanie seksualne. W związku z tym niezbędne jest zorganizowanie spotkania, na którym sprawa "Zeke" zostanie poddana głosowaniu właścicieli wszystkich klubów zrzeszonych w WNBA.

Choć Isiah Thomas po przejściu na sportową emeryturę nie odnosi w koszykówce takich sukcesów jak za czasów gry w Pistons, to nie można powiedzieć, że jest człowiekiem przegranym. Wręcz przeciwnie. Urodzony w Chicago mężczyzna świetnie sobie radzi jako filantrop oraz biznesmen i niestraszne mu jest stawianie czoła przeróżnym wyzwaniom. W 2012 roku zaczął regularnie pojawiać się na antenie NBA TV oraz na łamach oficjalnego serwisu internetowego ligi zawodowej, a rok później odebrał... dyplom magistra University of California! "Zeke" badał powiązania edukacji ze sportem. - Jako koszykarz marzyłem o wywalczeniu mistrzostwa NBA, ale dziś zdobyłem coś równie cennego - mówił. - Otrzymanie tytułu magistra to jedno z moich największych osiągnięć. Nadal twierdzę, że wykształcenie jest bramą do sukcesu. Jeśli człowiek ma marzenia i ciężko pracuje, to może osiągnąć wszystko.

Koniec.

Bibliografia: Chicago Tribune, New York Post, New York Times, Out, Sporting News, Sports Illustrated, Paul Challen - The Isiah Thomas Story.

Poprzednie części:
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. I
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. II
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. III
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. IV
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. V
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. VI
Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. VII

PS. Na kolejny koszykarski cykl zapraszam dopiero we wrześniu, a w oczekiwaniu polecam śledzić dział "Moto" i kolejne części serii, której bohaterem jest największy playboy w dziejach Formuły 1 - James Hunt.

Komentarze (6)
Pepe12
26.07.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie Rick Pitino a jego syn Richard zastąpił Zeke na stanowisku trenera FIU :) Jak zwykle świetnie się czyta. Do września będzie ciężko wytrzymać ale dobrze, że jeszcze zostaje Hunt i jego histo Czytaj całość
avatar
MaroNBA
25.07.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Charles już był, ja sam bardzo chętnie bym poczytał cykl na temat Billa Russella, i jak dla mnie z największych legend tej starszej koszykówki by mi wystarczyło, no może jeszcze Oscar Robertson Czytaj całość
avatar
Blackfield
25.07.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dr. J., Sir Charles (nie wiem czy nie było już o nim??), The Mailman, Yao?? :D 
avatar
Bubas
25.07.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dzięki wielkie. Jak zwykle super robota.
Są już kandydaci do następnego cyklu?