Isiah Thomas - poza Dream Teamem cz. II
- Oglądanie jego gry dostarczało mnóstwo radości. To była nasza główna rozrywka podczas weekendów - opowiada Ruby, siostra Isiah. Rodzeństwo jednak nie patrzyło na poczynania chłopaka bezkrytycznie.
Po trudnym początku w szkole średniej, młodzieniec wziął się do nauki i dorobił się nawet świadectwa z wyróżnieniem. Gra w basket wciąż była jednak tym, co wychodziło mu najlepiej. Pod okiem "Coacha Pinga" poczynił duże postępy, choć jako drugoroczniak miał jeszcze spore problemy z podporządkowaniem się reżymowi taktycznemu. - Był piekielnie utalentowany, ale zwyczajnie nie wiedział jak grać - wspomina trener Gene Pingatore. - Nie dało się go ujarzmić, kiedy uczęszczał do drugiej klasy i rozgrywał swój debiutancki sezon w pierwszej drużynie. Jako trzecioklasista Thomas wreszcie stał się trochę bardziej zdyscyplinowany, dzięki czemu drużyna z nim w składzie wypracowała bilans 31-2 i zajęła drugie miejsce w turnieju stanowym.
Jako trzecioroczniak młodzieniec został wybrany do pierwszej piątki stanu Illinois, a w kolejnej kampanii jego team wygrał 26 gier i poniósł 3 porażki. Tym razem zabrakło jednego triumfu, żeby ekipa z St. Joseph's High School znalazła się w najlepszej szesnastce stanu. - On był urodzonym liderem - twierdzi "Coach Ping". - To wyjątkowy zawodnik. Widziałem sporo utalentowanych dzieciaków, wywodzących się ze środowisk podobnych do tego, w którym dorastał Isiah, ale żaden z nich nie odniósł takiego sukcesu. Nigdy nie będzie drugiego takiego jak on.
Thomas wiele zawdzięcza własnej determinacji, ale rówieśnicy mogli mu też pozazdrościć wsparcia, jakie okazywali mu pozostali członkowie rodziny. Bracia i siostry wraz z matką wykonali kawał roboty, żeby najmłodszy z nich opuścił North Lawndale, dostał się do dobrego liceum, a potem znalazł miejsce na prestiżowej uczelni i podpisał profesjonalny kontrakt w NBA. - Byłem ostatnim przystankiem - tłumaczy Isiah. - Młodszych dzieci w rodzinie już nie było. Ciążyła na mnie olbrzymia presja, ponieważ naprawdę chciałem odnieść sukces i zmienić naszą egzystencję.
Mary wychowywała samotnie dziewiątkę dzieci i należała do bardzo rozumnych kobiet. - Życie nie jest sprawiedliwe - powtarzała swojemu najmłodszemu potomkowi. - Wychodząc z tego założenia łatwiej jest zaakceptować wszystko, co ześle nam los. Życie nie polega na siedzeniu i czekaniu aż coś stanie się po naszej myśli. Chodzi o to, że w razie jakichkolwiek problemów lepiej jest zacisnąć zęby i pójść naprzód niż czekać aż coś samo się wyprostuje. Słowa matki utkwiły w głowie chłopaka na dobre i zawsze przypominał on sobie o nich w ważnych chwilach. W trzeciej i czwartej klasie szkoły średniej Isiah znajdował się pod baczną obserwacją skautów teamów uniwersyteckich. W kwietniu 1979 roku młody rozgrywający mógł już przebierać w całym pliku ofert, więc postanowił zakres rozpatrywanych propozycji zawęzić do trzech uczelni: University of Iowa, Indiana University oraz DePaul University.
Bliscy doradzali chłopakowi wybranie tej ostatniej szkoły. Mary uważała, że oddalona o pięć godzin drogi samochodem uczelnia w Bloomington w stanie Indiana pomimo posiadania najlepszego programu koszykarskiego może stanowić dla Isiah zbyt duże obciążenie. Naukę na miejscowym DePaul University wybrał też przyjaciel utalentowanego rozgrywającego, Mark Aguirre, a pojawienie się w domu Thomasów kontrowersyjnego coacha Indiana University, Bobby'ego Knighta, omal nie doprowadziło do rękoczynów. Na szczęście młody koszykarz miał również własne zdanie i to ono było najważniejsze. - Na IU mogłem się odsunąć od wielkomiejskiego zgiełku i w pełni skupić się na swojej pracy - mówi. - Całe życie spędziłem w slumsach w Chicago. Nagle jednak pojawiła się szansa wydostania się stamtąd i zobaczenia czegoś nowego.-
oozieguy Zgłoś komentarz
Nie wchodząc w szczegóły, Pistons nie byliby tam, gdzie byli, bez Isiah. Zawsze był w cieniu Michaela, ale zawsze też był silnym punktem zespołu. -
maran Zgłoś komentarz
przekolorowanym gadkom zamiast wgłębić się w staty Thomasa i w to ile realnie wnosił swoją grą w tamtym czasie. A z tymi mistrzostwami to proszę nie załamuj mnie ty też. Wydawało mi się, że już większość dostrzega absurd porównywania zawodników po mistrzostwach zespołu. -
michu77 Zgłoś komentarz
dyskutujemy na poważnie. -
maran Zgłoś komentarz
Poza Magiciem to choćby Stockton, Lever, Porter, Johnson czy Mark Price. -
michu77 Zgłoś komentarz
Wymień Ich prosze... -
maran Zgłoś komentarz
Skoro wtedy było co najmniej 5 lepszych PG od Thomasa w lidze to raczej nie tylko Magic. -
michu77 Zgłoś komentarz
W tamtym czasie to jak by grał Magic to może... -
maran Zgłoś komentarz
bardzo szeroki skład, a brak Thomasa na pewno temu nie szkodził -
michu77 Zgłoś komentarz
Czyli uważasz, że bez Thomasa Bad Boys byli by tym samym zespołem i zdobyliby cokolwiek w Nba? Twoje prawo tak myśleć. Pozdrawiam. -
maran Zgłoś komentarz
słaby żeby go brać do Dream Teamu. A przeceniany jest ogólnie jako koszykarz i pod względem jego wpływu na gre Detroit. -
michu77 Zgłoś komentarz
Obejrzyj sobie dokument o "Dream Team", a poza tym w czym przeceniany? -
maran Zgłoś komentarz
Raczej jednego z najbardziej przecenianych. I skończcie już te bzdury, że nie pojechał przez Jordana. Ale art fajny -
michu77 Zgłoś komentarz
Dzięki za Isiaha, jednego z największych rozgrywających w NBA i chyba najbardziej niedocenianego zawodnika. A wszystko przez to, że nie pojechał na IO 1992. Pier...ony Jordan.