Miejsce w play-off to obowiązek - wywiad ze Sławomirem Erwińskim, prezesem Polfarmexu Kutno

- Dzięki temu więc, że zostawiliśmy trzon osób, które były z nami w ostatnich rozgrywkach, uważam, że będziemy mieli lepszą drużynę - mówi Sławomir Erwiński, prezes Polfarmexu Kutno.

Michał Fałkowski: Gdy rozmawialiśmy półtora miesiąca temu, powiedział pan takie zdanie: "Musimy iść i idziemy w kierunku play-off". Rozumiem, że teraz, gdy znany jest cały skład Polfarmexu Kutno, nie wycofa się pan z tych słów?

Sławomir Erwiński: Oczywiście, że podtrzymuję to zdanie. Powiem nawet więcej: nie będę mówił, że "być może" jesteśmy drużyną na play-off. Nasz zespół, w takim składzie, w jakim go zbudowaliśmy, ma obowiązek znaleźć się w najlepszej ósemce.

Mocne słowa.

- Tak to widzę. Nie jesteśmy już beniaminkiem, mamy szerszy skład, a przy budowie obecnej drużyny uniknęliśmy błędów z poprzedniego lata. Dlatego właśnie takie jest moje stanowisko.
[ad=rectangle]
Co to znaczy: "uniknęliśmy błędów z poprzedniego lata"?

- To znaczy, że w tym roku, przy budowie zespołu, zwracaliśmy bardzo dużą uwagę nie tylko na sportowe umiejętności pozyskiwanych przez nas zawodników, ale również na ich sferę mentalną i to, by pasowali do zespołu. Nie chcę powiedzieć, że w zeszłym sezonie tego nie robiliśmy, ale jednak tego lata staraliśmy się działać tak, aby nie dać się zaskoczyć. Był pan na meczu w Kutnie, gdy graliśmy z Anwilem Włocławek, prawda?

Byłem, Anwil grał już wówczas w bardzo okrojonym składzie.

- No właśnie i co działo się na parkiecie? Wyszliśmy na boisko tak, jakbyśmy mieli wygrać ten mecz na stojąco, jakbyśmy mieli wygrać "spacerkiem", tylko dlatego, że przeciwnik jest w dołku. Tamten mecz uświadomił mi jak istotną sprawą jest zaangażowanie zawodników w każdy mecz. I budując ekipę na sezon 2015/2016, celowaliśmy właśnie w takich graczy: wojowników, walczących do końca, zaangażowanych, lubiących grać w obronie i lubiących grać zespołowo.

[b]

Gdy rozmawialiśmy ostatnio, liczył pan jeszcze, że uda się zatrzymać Kwamaina Mitchella. Mówił pan o tym, że złożyliście mu drugą, wyższą ofertę.[/b]

- A on ani na pierwszą, ani na drugą ofertę nie odpowiedział. Nie wiem dlaczego, nie wiem co się stało, ale po prostu nie odezwał się. I przyznam, że w pewnym momencie on odciął się także o tych ludzi z Kutna, z którymi wcześniej utrzymywał kontakty. Cóż, jego wola i jego wybór.

Nie żałuje pan?

- Mitchell był bardzo widowiskowo grającym zawodnikiem i co tu dużo mówić, bardzo nam pomógł. Choć może nie, właściwsze byłoby powiedzenie, że pomogliśmy sobie nawzajem. Dał nam bardzo dużo, jako lider spisywał się bardzo dobrze, ale też my daliśmy mu szansę na taki rozwój i taką grę. Szkoda tylko, że później, gdy otrzymał od nas drugą ofertę, nawet się nie odezwał i w żaden sposób nie zareagował.

Brak reakcji to jednak był dla was jasny sygnał. Mitchell nie chciał dłużej grać w Kutnie, natomiast dla Patrika Audy zabrakło miejsca w zespole. Tak możemy to ująć?

- Tak. Bardzo chcieliśmy Michała Gabińskiego, bo wiedzieliśmy, że razem z Mateuszem Bartoszem, Kevinem Johnsonem i nowym środkowym Tomem Knightem mogą się świetnie uzupełniać i współpracować. Zresztą, Michałem byliśmy zainteresowani już kilka miesięcy wcześniej. I fakt, jego pozyskanie uniemożliwiło przedstawienie kontraktu Patrikowi. Cieszę się jednak, że Auda rozwinął się u nas na tyle, że obecnie może wybierać między kilkoma klubami.
[nextpage]I możliwe, że zostanie w Polsce... Czy duet Josh Parker - Tom Knight jest lepszy niż Kwamain Mitchell - Patrik Auda?

- Nie chcę tego tak kategoryzować. Nie chodzi zresztą tylko o tę dwójkę. Tak jak powiedziałem na początku: zbudowaliśmy zespół zawodników, którzy - mam nadzieję - będą lubili grać ze sobą i grać zespołowo. Na tym nam najbardziej zależało.

Z drużyną pożegnała się dwójka Polaków: Kamil Łączyński i Krzysztof Jakóbczyk.

- Kamil rozstał się z nami dlatego, że chcemy inwestować w młodszego o kilka lat Grzegorza Grochowskiego. Ich dwóch plus zawodników ze Stanów Zjednoczonych - byłoby za gęsto. Grzesiek jest dla nas po prostu zawodnikiem bardziej perspektywicznym. Co do Krzyśka natomiast... Był z nami bardzo długo, cztery pełne sezony. Niestety, ostatnie rozgrywki pokazały, że ekstraklasa ma jednak swoje wymagania. Z żalem, ale musieliśmy się rozstać.

W zeszłym sezonie główną opcją gry na skrzydle był Bartłomiej Wołoszyn. By odciążyć Bartka, podpisaliście kontrakt z Jarosław Zyskowskim.

- I przyznam, że Jarkiem juniorem interesowaliśmy się już w trakcie zeszłego sezonu, ale wówczas jego ojciec, który jest także jego agentem, zdecydował, by nie robić żadnych gwałtownych ruchów. Uszanowaliśmy to, ale gdy tylko sezon się zakończył usiedliśmy do rozmów i szybko doszliśmy do porozumienia.

Latem Jarosław Zyskowski zamienił Polski Cukier na Polfarmex
Latem Jarosław Zyskowski zamienił Polski Cukier na Polfarmex

Pomimo podpisanego kontraktu, nie mogliście być pewni, że Zyskowski będzie u was grał, a wszystko za sprawą klauzuli...

- Tak. Jarek jechał do Włoch na camp, dlatego w kontrakcie znalazła się opcja o rozwiązaniu umowy, ale tylko w sytuacji, gdyby zgłosił się po niego klub z zagranicy. O zmianie klubu wewnątrz Tauron Basket Ligi nie mogło być mowy.

Podpisanie kontraktu z Zyskowskim - to pytanie pół-żartem, pół-serio - to taki pstryczek w nos największego rywala, klubu z Torunia?

- Absolutnie nie. Zyskowski to po prostu obiecujący zawodnik, którym interesowaliśmy się już rok temu. Wówczas jednak trochę baliśmy się tego kontraktu, bo on wracał po kontuzji. Gdy jednak okazało się, że w Toruniu daje sobie radę, uznaliśmy, że po sezonie spróbujemy jeszcze raz. I cieszymy się, że Jarek będzie grał obok Bartka. To też tak pół-żartem, pół-serio, ale mamy w zespole Bartka, który ma jeden z najładniej technicznie ułożonych rzutów w lidze oraz Jarka, który rzut ma bardzo nieładny (śmiech). Ale najważniejsze, że trafia, prawie 40 procent skuteczności zza łuku i to - z tego co wiem - w zespole, w którym nie było zbyt wielu zagrywek na niego.

Pytałem trenera Jarosława Krysiewicza czy obecny Polfarmex jest lepszy od poprzedniego, ale trener uciekał od słowa "lepszy", używając zwrotu "inaczej zbudowany" lub po prostu "inny". Teraz pytam o to samo pana.

-  Zostawiliśmy ten sam sztab szkoleniowy. Pozostawiliśmy z poprzedniego sezonu siedmiu zawodników. Do tego grona dołączyliśmy dwóch graczy z zagranicy i dwóch Polaków. Dzięki temu więc, że zostawiliśmy trzon osób, które były z nami w ostatnich rozgrywkach, uważam, że będziemy mieli lepszą drużynę. I dlatego właśnie mówię cały czas o tym, że dla nas miejsce w play-off to konkretny cel i obowiązek. Chcemy znaleźć się w najlepszej ósemce i to nie z powodu jakichś dziwnych okoliczności, po ostatnim meczu, przy jednoczesnych porażkach innych rywali. Chcemy grać na tyle skutecznie, aby do play-off wejść spokojnie.

I mówi to pan w obliczu sytuacji, w której nie zna ponad połowy składów w szeregach rywali?

- Polski rynek nie jest z gumy i naprawdę wartościowych Polaków, na poziomie ekstraklasy zostało już tylko kilku. Więcej ich nagle nie przybędzie. Nie wiedząc jednak jacy zawodnicy z zagranicy trafią do poszczególnych klubów, powiem na koniec: na ten moment lata uważam, że miejsce Polfarmexu Kutno w sezonie 2015/2016 jest w play-off.

Źródło artykułu: