Toni Kukoć: jedna żona, brak medialnych afer, nudziarz. Przeciwieństwo Rodmana

Od 22 lat mieszka w tym samym domu na przedmieściach Chicago, wiedzie spokojne życie, wieczory spędza z żoną, w weekendy umawia się na partyjkę golfa z Michaelem Jordanem. O Chorwacie nie przeczytasz w amerykańskich tabloidach.

Pojawiłem się w hali Chicago Bulls, jako doświadczony koszykarz, jeden z najlepszych na świecie. Miałem na koncie mistrzostwo świata, zostałem wybrany MVP mundialu, zdobyłem dwa srebrne medale igrzysk olimpijskich, trzykrotnie wygrywałem Euroligę. Można wyliczać w nieskończoność. "Byki" podpisały ze mną kontrakt, wiedziałem, że jeszcze nie zagram w NBA, ale przyjechałem poznać przyszłych kolegów, poczuć smak ligi zawodowej. Hala była jeszcze pusta. Pojawiłem się przed czasem. Stanąłem na linii rzutów wolnych, przygotowałem pozycję i kątem oka zobaczyłem, jak z szatni wychodzi on - Michael Jordan. Uśmiechnięty, wyluzowany, żujący gumę. Nagle poczułem się, jakby ktoś rzucił mną o parkiet. Ręce tak drżały, że piłka nie doleciała nawet do kosza. Uczeń ze szkoły podstawowej potrafi przynajmniej dorzucić do tablicy, mnie się nie udało. Modliłem się, aby ten rzut nie został zauważony. "Na pewno nikt mnie nie obserwował" - myślałem. I nagle usłyszałem wrzask, który wypełnił cała halę. "Ej, człowieku, pracownicy McDonalda trenują dzisiaj cztery przecznice dalej, pomyliłeś hale" - Jordan w swoim stylu skomentował moją wpadkę. Chciałem zapaść się pod ziemię. Poczułem się, jak skarcony pięciolatek. Ja, mistrz świata.

[ad=rectangle]

Tak Toni Kukoc opisał swoje pierwsze spotkanie z najlepszym koszykarzem świata, na łamach "Chicago Tribune".

Zawsze w cieniu Jordana

Dzisiaj - po prawie 25 latach od tamtego treningu - Jordan z Kukocem są świetnymi kompanami. Często spotykają się na lunchu, w weekendy wyjeżdżają razem na pole golfowe, na którym potrafią grać do nocy. - Kocham rywalizację, dokładnie, jak MJ - Chorwat przyznał w rozmowie z dziennikarzem portalu sport.es. - Dlatego, jak wchodzimy na pole golfowe, zapominamy o całym świecie. Najważniejsze to "dokopać" rywalowi. Dopóki się to nie uda, nie ma szans na zakończenie. To jak hazard, chcesz więcej i więcej.

Kukoc przez całą sportową karierę był w cieniu MJ-a. Kiedy w latach 1993-95 Jordan próbował swoich sił w baseballu, Chorwat był czołowym koszykarzem Chicago Bulls. Grał w wyjściowym składzie, był skuteczny, komentatorzy wpadali w podziw. - To był pierwszy Europejczyk, który tak świetnie zaaklimatyzował się w NBA - podkreślali.

Jordan wrócił. Od 1996 poprowadził Chicago do trzech kolejnych tytułów mistrzowskich. Kukoc? Stracił miejsce w składzie, przyjął rolę zmiennika. Świetnie się jednak odnalazł w nowym wcieleniu. W 1996 roku został wybrany najlepszym rezerwowym ligi NBA (NBA Sixth Man of the Year Award). - Nie miałem wyjścia, chciałem zostać w klubie i zdobyć mistrzostwo - wspominał. - Po powrocie MJ-a nie było dla mnie miejsca w "piątce". Powiedziałem sobie, że trzeba zacisnąć zęby, grać najlepiej jak potrafię te kilkanaście minut w meczu, które przypadało mi w udziale i tym samym dołożyć cegiełkę do sukcesu.

Kukoc nie awanturował się, nie poszedł do dziennikarzy ze skargą, że stracił nagle pozycję czołowego koszykarza zespołu, świetnie odnalazł się w nowej roli. - Toni pokazał, że ma jaja - powiedział zupełnie niedawno Jordan. - Od tego momentu zaprzyjaźniliśmy się. Przekonałem się, jak wartościowym jest człowiekiem.

Ciągle z tą samą żoną

Po odejściu Jordana na zasłużoną emeryturę, Kukoc próbował jeszcze swoich sił w Philadelphii 76ers, Atlancie Hawks i Milwaukee Bucks. W 2006 roku (mając 38 lat) zakończył czynną karierę. W tym samym czasie Jordan stał się współwłaścicielem Charlotte Bobcats. - Nawet myślałem, aby zadzwonić do Toniego i zaproponować mu robotę - stwierdził MJ. - Polubiłem tego Europejczyka (tak często zwracała się do Chorwata - przyp. red.), był dobry w tym, co robi, kochał koszykówkę. Pomyślałem jednak, że zaraz po zakończeniu kariery będzie chciał zaszaleć, iść do klubu nocnego, jechać na wielomiesięczne wakacje. Odpuściłem mu.

To nie styl Kukoca. Chorwat nigdy nie był ulubieńcem tabloidów. - Nie chodził z nami po nocnych klubach, nie jeździł po hotelach, gdzie zawsze czekały na nas tabuny kobiet, nie pił alkoholu, o narkotykach już nie wspominając - skomentował Dennis Rodman. - Ogólnie, to był nudny gość. Nie należał do mojej paczki. Nie rozmawialiśmy ze sobą za często. W ogóle nie rozmawialiśmy. Na parkiecie jednak nie mieliśmy uprzedzeń. Ja zbierałem, on rzucał. Nasza współpraca świetnie się kleiła.

Kukoc się nie zmienił. Nie odbiła mu palma na emeryturze. Ze swoją żoną Renatą mieszkają na przedmieściach Chicago - od 1993 roku w tym samym domu. - Jestem szczęściarą, że wpadłam na Toniego - podkreśla Renata. - Patrząc na jego kolegów-koszykarzy, już dawno powinniśmy się rozstać. A u nas sielanka.

Syn Kukoca - Marin - gra w koszykówkę. Radzi sobie nieźle, występuje na University of Pennsylvania, ma na koncie również występy w młodzieżowej reprezentacji Chorwacji. Córka, Stela, również wybrała sport, została siatkarką jednego z amerykańskich uniwersytetów.

Kilka tygodni w szpitalu

Kukoc po zakończeniu kariery rzeczywiście odpoczywał. - Dzieliłem czas na rodzinę i pole golfowe - powiedział. - W końcu mogłem odrobić te wszystkie chwile z najbliższymi, które straciłem przez karierę głównie w NBA. Spędzaliśmy razem weekendy, jeździliśmy zimą w góry, latem na słoneczne plaże Miami. Cudowny czas. Dzieciaki uczyły się w szkole średniej, miały jeszcze czas dla rodziców.

W 2011 roku Kukoc przeszedł poważną operację barku. To efekt niezaleczonych kontuzji z czasów gry w koszykówkę. - Ból był już tak duży, że nie mogłem spać - przyznał. - Na dodatek lekarze postraszyli mnie, że bez poważnego zabiegu będzie coraz gorzej. A w przyszłości mogę zostać kaleką. Zgodziłem się.

Kilka tygodni spędzonych w klinice nie wspomina zbyt radośnie, ale w efekcie udało mu się pozbyć problemu, z którym zmagał się od lat. Wrócił do koszykówki. Rozpoczął współpracę z największymi sponsorami Chicago Bulls. Był ich ambasadorem. - Jeździłem na szkolenia, konferencje, miałem spotkania z pracownikami, opowiadałem im o swoim życiu - opisywał swoje obowiązki. - Fajna praca. Lubię kontakt z ludźmi. Tutaj miałem go aż nadto.

Kukoc świetnie odnalazł się w świecie biznesmenów, ale... Cały czas brakowało mu koszykówki, w czystym wydaniu. Praca szkoleniowa? - Chyba jeszcze za wcześnie, chciałbym na razie spróbować jako organizator, kierownik, pracownik administracji klubu, skaut - wymieniał w rozmowie na antenie stacji TNT. - Trenerem w przyszłości zapewne zostanę, na razie nie mam doświadczenia.

Powrót do Bulls

W sierpniu tego roku spełniły się marzenia Kukoca - wrócił do Chicago Bulls. Został specjalnym doradcą prezydenta klubu (Michaela Reinsdorfa). W jego obowiązki zostały wpisane: doradztwo w sprawach bieżących oraz promocja klubu na całym świecie. - Kilka minut rozmowy z Tonim i wiedziałem, że takiego człowieka potrzebuję - przyznał Reinsdorf.

Kukoc ma być blisko drużyny, ma przekonywać zarząd i sponsorów klubu do nowych pomysłów, a także uczestniczyć w akcjach promocyjnych prowadzonych w szkołach, szpitalach, nawet więzieniach. - To żywa ikona Chicago Bulls - podkreślił Reinsdorf.

Co ciekawe, w nowej roli dołączy do Scotta Pippena, który jest na podobnym stanowisku od października 2012 roku. Koszykarze za sobą nie przepadali. - Stare dzieje, cieszę się, że Toni będzie ze mną znów w jednym teamie - przyznał Pippen. - Jakby do nas dołączyli jeszcze: Dennis Rodman, Horace Grant, Michael Jordan...

Tego ostatniego - podczas jednej z "partyjek" w golfa - może przekona właśnie Kukoc?

Marek Bobakowski



  

Źródło artykułu: