Opaska kapitańska dla jednych koszykarzy ma szczególne znaczenie, dla niektórych jest tylko kawałkiem materiału, a jeszcze inni nie potrzebują jej, bo swoim charakterem i tak nadają rytm życia w szatni, na treningach i meczach. Do trzeciej grupy z pewnością należy Robert Tomaszek, ale koledzy z zespołu i tak uznali, że to właśnie on musi pełnić funkcję kapitana Anwilu Włocławek w sezonie 2015/2016.
- Nie jest to dla mnie pierwsza tego typu sytuacja - powiedział Tomaszek po piątkowym starciu w ramach Kasztelan Basketball Cup, w którym wyprowadził drużynę Rottweilerów na na parkiet Hali Mistrzów po raz pierwszy. - Byłem już w swojej karierze kapitanem wiele razy (w Polsce np. w Energi Czarnych Słupsk - przyp. M.F.) i przyznam, że nie przywiązuje już do tego zbyt dużej wagi. To tylko taki dodatek.
- Ja mam taki charakter, że chcę wygrywać, że chcę motywować innych. Zawsze to robiłem i będę robił także w tym sezonie. Niezależnie od tego, czy byłem kapitanem czy nie, ja tak podchodzę do koszykówki, że cały czas walczę. Nigdy nie byłem skoczkiem, nigdy nie byłem wirtouzem, a jakoś trzeba było grać przeciwko centrom, którzy skakali na wysokość górnej krawędzi tablicy. Nadrabiało się charakterem, bo to jest coś, co mam naturalnie - dodawał 34-letni środkowy.
Koncepcji wyboru kapitana zespołu jest kilka. Może zostać nim zawodnik z najdłuższym stażem w danym klubie lub najbardziej związany z miastem, może nim być rozgrywający, jako przedłużenie myśli szkoleniowej na parkiecie lub zawodnik po prostu najstarszy. Wybierany zazwyczaj przez zawodników, rzadziej desygnowany przez trenera. We Włocławku to koszykarze sami wybierali swojego kapitana i postawili na tego, który spełnia kilka cechy: jest najbardziej doświadczony, najstarszy i ma odpowiedni charakter.
- Nie sama opaska, ale to zaufanie ze strony zespołu to dla mnie najważniejsza rzecz. To bardzo miłe, gdy inni ci ufają, bo wierzą, że gdy będzie trudny moment to krzykniesz, zmotywujesz i wesprzesz. Jeśli coś nie idzie jakiemuś koledze, jeśli coś nie wyszło w jakiejś akcji, to ja wolę wziąć to na siebie, całą odpowiedzialność na swoje barki, jeśli tylko wiem, że jemu to pomoże, będzie miał mniej stresu i się odbuduje w kolejnej akcji. Tak zawsze widziałem swoją rolę w zespole, niezależnie od tego czy byłem kapitanem czy nie - stwierdził Tomaszek.
W pierwszym oficjalnym spotkaniu w roli kapitana 34-letni center rzucił osiem oczek, zebrał siedem piłek, rozdał dwie asysty, choć popełnił również sześć strat, wynikających głównie ze zbyt szybkich podań.
- Zwycięstwo, tylko o to chodzi. Nie muszę zdobywać punktów, nigdy się nie obrażam na swoją rolę w zespole, a nawet nie muszę grać jeśli tylko zespół wygrywa. Dzisiaj wybiegłem jako pierwszy, czasami jako kapitan będę musiał pójść na wywiad do telewizji przed meczem, ale nie chodzi o to żeby się wywyższać. Gram dla zespołu, jestem team-player i wierzę, że jeśli będziemy wygrywać, to kibice docenią również i tę stronę mojej pracy - zakończył zawodnik.