Z koszykarzem, który w I lidze zawsze odgrywał istotną rolę porozmawialiśmy po pierwszym domowym meczu jego drużyny. Astoria Bydgoszcz na początek sezonu przegrała w Krośnie i Pruszkowie, lecz w 3. kolejce pokonała Spójnię Stargard Szczeciński 76:67. Hubert Mazur był pieczołowicie pilnowany przez rywali. Zdobył jednak siedem punktów. Miał także sześć zbiórek a był to kluczowy element przesądzający o zwycięstwie gospodarzy.
WP SportoweFakty: Za Astorią Bydgoszcz dość trudne spotkanie. Dla was jednak najważniejsze, że odnieśliście pierwsze zwycięstwo w I lidze, bo bardzo tego potrzebowaliście.
Hubert Mazur: Dokładnie, to zwycięstwo było nam bardzo potrzebne. Po dwóch nieudanych meczach tak naprawdę zagranych przez nas w kiepskim stylu. Wiedzieliśmy, że ten mecz będzie trudny. Spójnia też miała dwie porażki. Myślę, że mecz podobał się kibicom. Było sporo emocji i całe szczęście, że wyszliśmy z tego zwycięsko.
Dobrze zaczęliście, prowadziliście 9:3. Później Spójnia przejęła kontrolę nad sobotnim spotkaniem. Wybiło was to trochę z rytmu, zwłaszcza trójki w wykonaniu Łukasza Pacochy?
- Fajnie zaczęliśmy. Później jakaś lekka zacinka z naszej strony. Łukasz pokazał, że potrafi rzucać. Wiedzieliśmy o tym. Trafił trzy razy z czystych pozycji. Musieliśmy zmienić obronę na bardziej agresywną. Wiedzieliśmy, że Łukasz nie może pozostać zupełnie wolny. Ustabilizowaliśmy nasz styl i doszliśmy Spójnię. Mecz praktycznie był wyrównany. W trzeciej kwarcie odskoczyliśmy na parę punktów. W czwartej pięć minut przed końcem było 10 oczek przewagi i dalej nie mieliśmy zapewnionego tego zwycięstwa. Ważną trójkę w końcówce trafił Piotrek Robak. To już chyba podcięło skrzydła Spójni, która wtedy przestała wierzyć w zwycięstwo.
Mimo dwóch wcześniejszych porażek to wy byliście faworytem. W Pruszkowie zagraliście całkiem dobrze i niewiele zabrakło abyście pokonali Znicz Basket.
- Ciężko powiedzieć, czy byliśmy faworytem. W obecnej I lidze tylko trzy drużyny można nazwać faworytami. Reszta jest naprawdę wyrównana. Uważam, że na własnym parkiecie jesteśmy w każdym meczu faworytem i tak powinno być. Chcielibyśmy żeby nasza hala była twierdzą nie do zdobycia.
W Bydgoszczy dawno nie było play-offów na tym poziomie. Teraz macie na to dużą szansę. Wasz skład jest dość silny a kilku młodych koszykarzy robi ciągle progres. Z dobrej strony pokazali się chociażby Mateusz Fatz i Mikołaj Grod.
- Mamy szansę aczkolwiek długa droga jeszcze do play-offów. Sezon się dopiero zaczął. Za nami trzy kolejki i mamy ujemny bilans, więc początek sezonu nie jest korzystny. Musimy cały czas walczyć żeby wyjść na plus ze zwycięstwami i ciężko jeszcze pracować na te play-offy. To będzie trudne zadanie i bardzo dużo jeszcze przed nami pracy.
Dla was sobotnie zwycięstwo było szczególnie cenne. Spójnia w kolejnym meczu podejmie zespół z Kłodzka. Astorii przełamać byłoby się zdecydowanie trudniej, ponieważ pojedziecie do Łańcuta.
- Wiemy jak się gra w Łańcucie. To bardzo trudny teren. Sokół potrafi u siebie wygrać z każdym. Jest wicemistrzem poprzedniego sezonu. Będzie piekielnie ciężko, natomiast pojedziemy z nastawieniem na zwycięstwo. Nie ma innej myśli w naszych głowach.
Powiedz o swoim przejściu tutaj. Była to jedna z transferowych niespodzianek w przerwie pomiędzy sezonami. Jak to się stało, że trafiłeś do Astorii?
- Dość szybko dogadałem się z prezesem co do mojej przyszłości w Astorii. Cieszę się, że jestem w Bydgoszczy. Taka jest kariera i życie. Teraz układam sobie życie w Bydgoszczy i gram dla tego klubu.
Myślisz, że w I lidze będziesz znaczącą postacią tak, jak bywało to w poprzednich latach? Indywidualnie początek sezonu był udany dla ciebie.
- Dla mnie jest najważniejsze, żeby Astoria była znaczącym klubem w I lidze. Pamiętajmy, że wygrywa zespół. Gdy nie będzie drużyny to żadna indywidualność nie jest w stanie niczego osiągnąć sama.
Powiedz jeszcze na koniec, jak wygląda twoja sytuacja zdrowotna? W poprzednim sezonie było trochę kłopotów.
- Sytuacja zdrowotna wygląda bardzo dobrze. Po kontuzji nie ma śladu. Myślę, że było widać to na parkiecie. Bardzo dobrze się czuję i to jest najważniejsze.
Rozmawiał Patryk Neumann