Przemysław Gierszewski: Wygrana zbiórka zadecydowała

Dobry mecz Mateusza Fatza oraz Mikołaja Groda zapewnił Astorii pierwszą wygraną w sezonie. Bydgoscy podkoszowi we dwóch zrobili niemal tyle, ile wszyscy wysocy gracze Spójni Stargard Szczeciński.

Dawid Siemieniecki
Dawid Siemieniecki

Jedna dobra kwarta to zdecydowanie za mało, aby wygrać mecz. Przekonała się o tym w sobotę Spójnia, która uległa w Bydgoszczy Astorii, 67:76. Dobry początek miał Łukasz Pacocha, przez większość meczu równo grał Karol Pytyś, nieźle radził sobie Damian Pieloch, ale to było za mało na zespół gospodarzy. Astoria szczególnie skutecznie zagrała w trzeciej kwarcie i to był jeden z kluczy do zwycięstwa. Drugim była wygrana zbiórka oraz mniejsza liczba strat w drugiej połowie.

- Wyszło nam to spotkanie, jeśli chodzi o zbiórkę w ataku, bo w końcu udało nam się ją wygrać. W poprzednich dwóch meczach byliśmy w tym aspekcie słabsi od rywali i przez to przegrywaliśmy. Drugim elementem, pozwalającym nam dziś zwyciężyć, było to, że w trakcie meczu ograniczyliśmy straty. W pierwszej połowie mieliśmy ich aż 13, a w drugiej 6 - skomentował spotkanie szkoleniowiec gospodarzy, Przemysław Gierszewski.

Bardzo dobre zawody rozegrał Mateusz Fatz. Zanotował 13 punktów i tyle samo zbiórek, z czego aż 7 piłek zebrał z tablicy Spójni. To tyle, ile zespół Wiktora Grodzińskiego w ataku zebrał łącznie. - Nie ma co ukrywać, że był to dobry mecz Mateusza. W końcu zagrał to, czego od niego oczekujemy - podsumował występ swojego podopiecznego Gierszewski. Fatz wspierany bardzo dobrze był zwłaszcza przez Mikołaja Groda, który do 14 punktów dołożył 7 zbiórek. Przed sezonem można było mieć pewne obawy, jak będzie się on prezentował na poziomie pierwszoligowym z powodu swoich warunków fizycznych, które są dobre, ale jak na podkoszowego niezbyt imponujące. Jednak po trzech meczach były koszykarz Noteci jest najrówniej grającym zawodnikiem Astorii.

Słabiej niż w dwóch pierwszych meczach zagrał Hubert Mazur, ale w grze bydgoszczan doskonale widać, jak cennym jest on graczem dla zespołu. Wprowadza spokój, nie forsuje akcji na siłę, jest niejako dobrym duchem drużyny. Swoim doświadczeniem sprawia, że reszcie zawodników gra się przy nim łatwiej. Po meczu sam zauważył wiele pozytywów w grze swojej i kolegów. - Ja się bardzo cieszę z tego, że zespół poprawnie zareagował na dwie wcześniejsze porażki. Wyszliśmy zdeterminowani od początku, z agresją, której brakowało nam w poprzednich meczach. Była walka o każdy centymetr parkietu, bo wiedzieliśmy, że musimy to wygrać. Inaczej bylibyśmy już w bardzo złej sytuacji - podsumował pojedynek ze swojego punktu widzenia Mazur.

Za tydzień Astorię czeka kolejny mecz z bardzo wymagającym rywalem. W dodatku na wyjeździe. Bydgoszczanie zmierzą się bowiem w Łańcucie z Sokołem, który po trzech meczach legitymuje się bilansem 3-0, zajmując tym samym drugie miejsce w ligowej tabeli. Przed zespołem Dariusza Kaszowskiego znajduje się jedynie Miasto Szkła Krosno.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×