Początek sezonu nie ułożył się po myśli Wojciecha Kamińskiego. Radomianie, czwarty zespół minionych rozgrywek, przegrał po bardzo dobrym meczu ze Stelmetem BC Zielona Góra walkę o Superpuchar Polski. Później doszły do tego porażki z Anwilem Włocławek i ze Śląskiem Wrocław w ramach Tauron Basket Ligi.
Szczególnie sensacyjna była porażka z ekipą ze stolicy Dolnego Śląska. Rosa, zdecydowany faworyt tego starcia, nie zagrała jednak na poziomie, do którego przyzwyczaiła swoich kibiców. Radomianie zanotowali zaledwie sześć asyst w całym meczu, tracąc 79 punktów. Po zakończonym spotkaniu polski szkoleniowiec był bardzo zdenerwowany na swoich podopiecznych.
- Ciężki mecz, zagraliśmy bardzo słabo. Można powiedzieć, że nasza obrona nie funkcjonowała, nie dzieliliśmy się piłką, tylko sześć asyst przy szesnastu stratach i jednym przechwycie, to co to za obrona? - pytał na pomeczowej konferencji prasowej zgromadzonych dziennikarzy.
Tak grać Rosa nie może, jeśli myśli o zawojowaniu Tauron Basket Ligi. A przecież już niedługo startują rozgrywki FIBA Europe Cup i radomian czeka walka na dwóch frontach.
- Nie mamy co szukać usprawiedliwień w meczach co trzy dni, bo tak będziemy grali cały sezon i musimy zdać sobie sprawę z tego, że nie da się wygrać na stojąco - podkreśla Kamiński.
W środę radomian czeka bardzo trudny bój o pierwsze zwycięstwo ligowe w Gdyni. Rywalem będzie miejscowe Asseco, które na swoim koncie ma już trzy wygrane. Gdynianie zdołali pokonać Trefl Sopot, PGE Turów Zgorzelec i Polfarmex Kutno. Podopieczni Tane Spaseva są sensacyjnym liderem Tauron Basket Ligi.
Mimo wszystko dużego hurraoptymizmu w gdyńskich szeregach nie ma, bo wszyscy zdają sobie sprawę, że w grze jest wciąż kilka mankamentów.
- Mamy perfekcyjny bilans trzech zwycięstw. Zawodnicy często wpadają w sinusoidę formy, ale dobrze, że sobie z tym radzą. W tej chwili naszym największym problemem jest fakt, że trudno nam określić, kto ma pociągnąć grę w trudnych momentach. Musimy sobie z tym poradzić - mówi Tane Spasev.