- Bardzo cieszymy się, że udało się odnieść zwycięstwo na tak trudnym terenie. Pamiętam, że w Gdyni nigdy nie grało się łatwo. Tak było i w tym przypadku - stwierdził na pomeczowej konferencji prasowej Torey Thomas, rozgrywający Rosy Radom, który był najskuteczniejszym zawodnikiem swojego zespołu.
Amerykanin zdobył 20 punktów i poprowadził swoją drużynę do pierwszego zwycięstwa w tym sezonie.
Kluczowa dla losów spotkania okazała się pierwsza kwarta, w której radomianie dość szybko zbudowali przewagę. Po czterech minutach było już 12:4, a Thomas miał już dziewięć punktów na swoim koncie.
Co prawda gdynianom udało się odrobić straty, ale jeszcze pod koniec tej odsłony radomianie zanotowali serię punktową "9:0" i odjechali gospodarzom.
- Gdynianie grają z dużą energią i zaangażowaniem i nie jest prostą sprawą ich zatrzymać. Nam to się w miarę udało zrobić - skomentował zawodnik.
Przewaga dziesięciopunktowa utrzymała się przez większość meczu. Sytuacja diametralnie zmieniła się w czwartej kwarcie. W niej do głosu doszli gospodarze, którzy zaczęli zbliżać się do Rosy. Na 13 sekund przed końcem było już tylko 58:61, ale gości z linii rzutów wolnych uratował wspomniany Thomas, dając radomianom pierwsze zwycięstwo w lidze.
- W końcówce zaczęli nas gonić, zbliżyli się na kilka punktów, ale udało nam się zamknąć ten mecz zwycięstwem. Potrzebowaliśmy takiego spotkania po serii trudnych porażek. Przegraliśmy trzy mecze z rzędu i ta sytuacja nieco nas frustrowała - zaznaczył Torey Thomas.