Październik układa się wyśmienicie dla gdyńskiej drużyny. Podopieczni Tane Spaseva wygrali cztery z pięciu spotkań i są jedną z rewelacji obecnego sezonu. Mało kto spodziewał się tego, że Asseco będzie prezentowało się tak dobrze na starcie obecnych rozgrywek.
W ostatniej serii gier gdynianie na wyjeździe pokonali faworyzowany Polski Cukier Toruń, mimo że początek spotkania należał zdecydowanie do gospodarzy, którzy prowadzili już różnicą ponad dziesięciu punktów.
- Początek meczu nie był dobry w naszym wykonaniu. Zaczęliśmy podobnie jak z Rosą Radom. Byliśmy ospali. Torunianie grali z większą energią i zasłużenie prowadziła. Trener Spasev wziął czas i jasno sobie powiedzieliśmy, że musimy zacząć grać szybciej. To poskutkowało. Wróciliśmy do gry - podkreśla Sebastian Kowalczyk, rozgrywający Asseco Gdynia.
Później jednak Asseco wróciło do swojej gry i już do przerwy odrobiło wszystkie straty. W drugiej połowie to podopieczni Spaseva nadawali ton wydarzeniom na parkiecie. Punkty Anthony'ego Hickeya, Przemysława Frasunkiewicza i Piotra Szczotki dały zwycięstwo gościom.
- Sinusoida w naszej grze cały czas obowiązuje. Jest to jednak normalne, ponieważ mamy młody skład. Na szczęście notujemy więcej pozytywnych momentów niż negatywnych. Taka wygrana na wyjeździe z Polskim Cukrem cieszy podwójnie - dodaje Kowalczyk.
W sobotę gdynianie rozegrają szóste spotkanie w październiku. Zawodnicy bardzo liczą na to, że uda się przedłużyć znakomitą passę. W listopadzie będą mieli nieco więcej czasu na treningi, bo rozegrają zaledwie dwa mecze - oba na wyjeździe - z Anwilem Włocławek i BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski.