Podopieczni Saso Filipovskiego w starciu z Lokomotivem Kubań Krasnodar pozostawili na parkiecie wiele serca i energii, lecz ostatecznie musieli po raz trzeci z rzędu uznać wyższość rywali w Eurolidze. - Gratulacje dla rywali, którzy wytrzymali presję, a nam po raz kolejny, gdzieś w końcówce, ucieka koncentracja. Nie wiem z czego to wynika, bo w samej końcówce mieliśmy dwie czy trzy straty, podanie w ręce przeciwnika. Takie rzeczy nie mogą się nam przydarzać - podsumował Szymon Szewczyk.
Podobnie jak w poprzednich spotkaniach mistrzów Polski w elitarnych rozgrywkach, o porażce zadecydowała słaba gra w ostatnich fragmentach meczu. - Według mnie za dużo energii jest wkładane w mecz, by potem grać przez 39 minut fajnie. Gdybyśmy prowadzili różnicą 20 punktów, to okej, niech rywal w ostatniej minucie sobie zdobywa sześć "oczek". Ale przez minutę zrobić takie coś? Szkoda całego wkładu drużyny, że w tym momencie mamy 0-3 - dodał podkoszowy.
W konfrontacji z rosyjską ekipą niespełna 33-latek spędził na parkiecie niemal osiem minut, zdobywając w tym czasie siedem punktów. Po tym czasie "Szewcu" musiał opuścić parkiet z powodu pięciu przewinień. - Powiedziałbym, że były trzy faule. Sędzia jest od gwizdania i jakakolwiek moja reakcja nie zmieni jego decyzji. W pewnym sensie sam mam do siebie pretensje, bo osłabiłem drużynę, jeśli można tak to określić. Zszedłem z boiska, a statystycznie się dobrze prezentowaliśmy. Delaney zrobił dwa razy "cyrk", ktoś to kupił i tyle - skomentował Szewczyk.