Porażka z Rosą była dla MKS-u trzecią w bieżącym sezonie Tauron Basket Ligi. Właściwie tylko na samym początku meczu przyjezdni potrafili nawiązać walkę z radomianami. Później zarysowywała się coraz bardziej wyraźna przewaga miejscowych.
- Myślę, że przyjechaliśmy tutaj kompletnie bez wiary w zwycięstwo - powiedział mocno rozżalony Mateusz Dziemba, który, tak jak praktycznie wszyscy pozostali koledzy z drużyny, nie mógł zaliczyć sobotniego spotkania do udanych. Przez ponad 27 minut spędzonych na parkiecie uzyskał zaledwie sześć punktów.
Goście spisali się gorzej od rywali w każdym elemencie. W oczy rzuca się przede wszystkim bardzo niska skuteczność "za trzy" (tylko 9/27 przy 13/23 radomian). - Chcieliśmy naszą grę przełamywać rzutami za trzy punkty - zaznaczył 23-latek, mający duże zastrzeżenia do jeszcze jednego aspektu gry swojego zespołu. - Statystyka rzutów za jeden potwierdza, że w ogóle nie penetrowaliśmy pod kosz i nie podjęliśmy walki. To jest smutne i zastanawiające - podkreślił.
- Zabrakło woli walki. Rosa postawiła twarde warunki w obronie, nie potrafiliśmy się temu przeciwstawić. Wykorzystywała to w postaci szybkich, skutecznych kontr - zwrócił uwagę Dziemba. - Wiele punktów w postaci rzutów "za trzy" też mówi swoje - dodał.
Zawodnikowi MKS-u trudno było ukryć rozżalenie po sobotnim pojedynku. - Po tym meczu jestem zawiedziony i smutny. Zagrałbym od razu jeszcze jedno spotkanie, aby wszystkie te mankamenty poprawić, ale tak się niestety nie da - zakończył.