Przemysław Szymański: Nie jesteśmy zespołem, który goli jak chce i kogo chce

Przemysław Szymański to zawsze solidne wsparcie MKS Dąbrowa Górcznia "z ławki". Nie inaczej było w środę, kiedy to jego zespół zdołał pokonać Trefla Sopot, odnosząc tym samym trzecią wygraną w sezonie.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk

Spotkanie z Treflem Sopot dla Przemysława Szymańskiego i całego zespołu MKS Dąbrowa Górnicza było bardzo ważne. Trzy kolejne porażki na parkietach TBL nikogo nie mogły satysfakcjonować. - Był to bardzo ważny dla nas mecz. Musieliśmy go wygrać i odbić się od tego dna, które gramy - opowiada o środowym meczu skrzydłowy MKS.

Pomimo faktu, że dąbrowianie byli faworytem, a Trefl nie wygrał jeszcze żadnego meczu, to przyjezdni po pierwszej połowie mogli być zadowoleni, bowiem prowadzili 38:31. - Nie wiem, jak to nazwać, co się działo z nami w pierwszej połowie. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć - mówi Szymański.

- Było widać, że nie jesteśmy w takim rytmie meczowym, który pokazaliśmy dopiero po przerwie. Wtedy było inaczej. Była większa koncentracja, przyspieszyliśmy atak, a w obronie wyszliśmy wyżej. To wszystko dało efekt w postaci końcowego wyniku korzystnego dla nas - dodał.

Według Szymańskiego pozycja i dyspozycja lidera nie miała tutaj żadnego znaczenia w temacie motywacji przedmeczowej. - Nie, zdecydowanie to nie miało wpływu. My nie jesteśmy w tym momencie jakimś potentatem, który wygrywa mecz za meczem i goli każdego jak chce - wyjaśnia.

Czego zatem zespół potrzebował, aby się pobudzić i sprawić, aby wygrana została w Dąbrowie Górniczej? - Myślę, że kluczowym elementem była obrona. Zaczęliśmy grać z większą energią i agresją, wyżej wyskakiwać na pick’ach, a to wszystko pobudziło nas. Wszystko to miało również przełożenie na grę w ataku - kończy autor 6 punktów, 2 asyst i zbiórki.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×