Wyżej notowani podopieczni Donaldasa Kairysa rozpoczęli niedzielny mecz od serii 7:0, lecz jeszcze w pierwszej kwarcie rywal odrobił straty i nawiązał wyrównaną walkę z Energą Czarnymi. - Wcale nie stawiałbym nas w roli faworytów - zauważa Łukasz Seweryn. - Nie zlekceważyliśmy przeciwnika, podeszliśmy do tego bardzo serio. Spotkanie od samego początku było ciężkie - dodaje.
Czarne Pantery musiały poradzić sobie w Lublinie bez Cheikha Mbodja i Demonte Harpera. Te braki wpłynęły na postawę gości, którzy choć prowadzili przez znaczną część spotkania, to ich przewaga była niewielka. - Nie mogliśmy znaleźć swojego rytmu. Na pewno wpływ na to miał ostatni tydzień, gdzie trenowaliśmy w bardzo okrojonym składzie. Szereg kontuzji uniemożliwił przygotowywanie się pięciu na pięciu - przyznaje 33-letni koszykarz.
Dominacja Energi Czarnych nie podlegała już dyskusji w czwartej kwarcie. Goście zwyciężyli 91:72 i umocnili się w górnej połowie tabeli Tauron Basket Ligi. - Dopiero po przerwie, realizując konsekwentnie swoje założenia, udało nam się przełamać zespół Startu i odnieść cenne wyjazdowe zwycięstwo - podkreśla Seweryn.