Po dwóch porażkach - z Legią Warszawa i AZS-em AWF Mickiewicz-Romus Katowice - zarząd bydgoskiej Astorii postanowił dokonać zmiany na stanowisku szkoleniowca. Przemysława Gierszewskiego zastąpił 29-letni Konrad Kaźmierczyk. Słupszczanin zadebiutuje w roli trenera w starciu przeciwko GKS-owi Tychy.
WP SportoweFakty: Był pan, jak powiedział prezes Astorii, pierwszą opcją do zastąpienia Przemysława Gierszewskiego i propozycje przyjął pan od razu. Tak było? Nie zastanawiał się pan nad tym?
Konrad Kaźmierczyk: Było to dla mnie pewnym szokiem - nie będę ukrywał. Ale tak, usłyszałem to pytanie i zgodziłem się choćby z tego względu, że z drużyną jestem od początku sezonu, nie chciałem ich zostawiać - to raz, a dwa - jest to dla mnie też na pewno szansa, wobec czego postanowiłem propozycję przyjąć, zamiast unikać odpowiedzialności.
To będzie pana - jak dotąd - największe wyzwanie w karierze?
- Myślę, że tak. Jak najbardziej mogę się zgodzić z tym, że będzie to dla mnie, jak dotychczas, największa odpowiedzialność, jeśli chodzi o drużynę. Indywidualnie pracuję już naprawdę dosyć długo i to z dobrymi zawodnikami, więc poziom w pierwszej lidze nie stanowi dla mnie jakiejś zagadki. Uważam, że praca w tej lidze jest już o tyle bardziej komfortowa od niższych lig, że zawodnicy mają większe umiejętności, są bardziej doświadczeni albo po prostu lepsi, więc pewne rzeczy idą zdecydowanie łatwiej. Tak przynajmniej wygląda to z mojej perspektywy. Liczę, że po prostu da to efekt w postaci lepszej gry i zwycięstw.
Dla większości osób śledzących koszykówkę, wiadomą jest to, że pracuje pan w GetBetter i że od tego sezonu był pan asystentem w Astorii. Co może pan, poza tymi rzeczami, powiedzieć o sobie w kilku zdaniach?
- Koszykówką zajmuję się praktycznie całe życie. Pracuję w niej już naprawdę trochę lat i to na różnym poziomie. Miałem przyjemność pracować z wieloma dobrymi zawodnikami z ekstraklasy i nie tylko. Uczyłem się od najlepszych trenerów i to nie tylko pod kątem typowego szkolenia, ale rozmów. Bo rozmawianie z zawodnikami, dbanie o ich rozwój mentalny, to też jest ważny aspekt. Tak więc pewne doświadczenie mam - w trzeciej lidze, później w drugiej. Myślę, że z tą wiedzą prowadzenie zespołu będzie zdecydowanie bardziej produktywne, bo jestem ambitną osobą. Poza tym myślę, że z wiekiem jestem nie tylko bardziej doświadczony, ale potrafię też więcej wiedzy przyswoić. Jeśli zaś chodzi o markę GetBetter, to w środowisku koszykarskim jest ona znana - z tym nie mamy problemu. Osoby, które znają mnie i mojego przyjaciela Artura Packa wiedzą, co prezentujemy i mamy spore zaufanie i poparcie. Myślę, że coraz większe.
Duże podziękowania przy okazji chciałbym też złożyć dla trenera Gierszewskiego, bo bez niego by mnie tutaj nie było. Jestem też bardzo wdzięczny ludziom z zarządu za to, że na mnie postawili. Wierzę, że sprostam temu wyzwaniu.
Marek Łukomski w Szczecinie, Marek Zapałowski w Pruszkowie, teraz Konrad Kaźmierczyk w Bydgoszczy. Idzie pokolenie młodych trenerów w polskiej koszykówce? Bo trend zaczyna być widoczny.
- Trudno mi powiedzieć. Na pewno cieszy mnie ten fakt, bo jeśli koszykówka ma się rozwijać, to nowe twarze powinny dostawać szanse. Może na poziomie pierwszej ligi nie ma aż tylu zmian, ale w ekstraklasie są one zawsze niemal pewne. Wszyscy tak naprawdę czekają, kto pierwszy odejdzie, dokąd pójdzie, kto go zastąpi itd. Mnie osobiście martwi, że polskich trenerów jest za mało na najwyższym szczeblu. Ważne jest też to, żeby młodszym dawać szansę. Chociażby, aby byli początkowo asystentami. Bo obecnie ciągle przewijają się te same nazwiska, a obserwując to, efekt jest bardzo podobny. Ważne jest ponadto, aby mieć kompletny sztab. Może być dobry trener, ale potrzebuje asystenta, trenera od przygotowania motorycznego i fizjoterapeuty. Tak to powinno wyglądać dla dobra zawodników. To są standardy, które po prostu muszą funkcjonować. Koszykówka to sport drużynowy i potrzebny jest team, ale nie tylko na parkiecie. W sztabie również.
Kto będzie zatem pana asystentem?
- Nie mam jeszcze gotowej odpowiedzi, bo na obecną chwilę wszystko dzieje się dość szybko. Nie jestem poza tym jedyną osobą decyzyjną. Jest zarząd, który działa dla dobra klubu i postaramy się znaleźć najlepsze rozwiązanie.
Jak zmienią się treningi pod pana wodzą? Czy będą nowe zagrywki? Pytam, bo sezon jest już w dość zaawansowanym stadium.
- Część zostanie, a część postaramy się zmienić, ulepszyć. Zrobić coś, żeby było inaczej. Chociażby z tego względu, że za dużo zmienić nie można, bo wprowadzi to zwyczajnie chaos. Z kolei trzeba też wprowadzić powiew świeżości, nowy bodziec. Bo nowe podświadomie działa na zasadzie: jest coś nowego, innego, będzie lepiej. Myślę zatem, że będzie to pewien mix. A zweryfikuje to parkiet - co działa, a co nie. I aby iść do przodu, będziemy to szybko weryfikować, aby znaleźć gdzieś środek tego wszystkiego i aby osiągnąć równą formę.
Zostaje pan rzucony na początek na dość głęboką wodę, bo w debiucie czeka Astorię mecz z GKS-em, czyli obok Krosna i Łańcuta najlepiej, najrówniej grająca ekipa w ostatnich tygodniach. Jaki pomysł na ten mecz?
- Oczywiście wyjdziemy na parkiet, żeby wygrać. Ja mocno wierzę w chłopaków. Już nie raz pokazaliśmy, że naprawdę potrafimy grać dobry basket i tylko kwestia tego, żeby to utrzymać przez cały mecz. Na pewno nie będzie to łatwe spotkanie, bo przeciwnik ma bardzo wielu dobrych zawodników. Zobaczymy, jak poradzimy sobie też bez Huberta Mazura, bo to też czynnik, mający duży wpływ na naszą grę.
Rozmawiał Dawid Siemieniecki