W niedzielnym hicie dziesiątej kolejki Tauron Basket Ligi drużyna ze Słupska musiała uznać wyższość Rosy, przegrywając zdecydowanie 60:79. Powodów do zadowolenia po tym meczu nie miał lider Energi Czarnych, który przez ponad 38 minut spędzonych na parkiecie zdobył 10 punktów, zanotował siedem asyst i trzy zbiórki. Ukarany został również przewinieniem technicznym.
Na konferencji prasowej z szacunkiem wypowiadał się o klasie rywala. - Rosa jest bardzo dobrze prowadzoną drużyną, ze świetnym trenerem - powiedział. Usprawiedliwieniem dla Czarnych Panter mogło być to, że miały one zawężoną rotację. - Przystąpiliśmy do tego meczu w mocno okrojonym składzie, ale nasz szkoleniowiec robił wszystko, aby nasza gra wyglądała jak najlepiej. Powinniśmy mu za to podziękować, lecz wynik nie kłamie - przyznał.
Poza skutecznością w rzutach "za dwa" (51,7 do 28,6% na korzyść gości), gospodarze spisali się zdecydowanie lepiej w każdym elemencie. Jerel Blassingame zwrócił szczególną uwagę na jeden z aspektów gry. - Nie byliśmy w stanie pokonać dobrze grającego rywala. Miał on aż 35 rzutów wolnych, a więc najprostszą możliwość do zdobycia punktów - podkreślił.
Podopieczni Wojciecha Kamińskiego zrewanżowali się zatem częściowo za porażkę w walce o brązowe medale w sezonie 2014/2015. - Radomianie wykonali świetną robotę na własnym parkiecie, obronili go i zasłużenie wygrali - nie ukrywał Amerykanin.
Pojedynek w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji anonsowano jako bardzo ciekawą rywalizację rozgrywających obu zespołów - Toreya Thomasa i właśnie Blassingame'a. Triumfował ten pierwszy, zapisując na swoim koncie double-double. - Torey jest bardzo dobrym zawodnikiem, byłym MVP polskiej ekstraklasy. Jak przystało na playmakera, jest liderem swojej drużyny. Miał w tym meczu 19 punktów i aż 11 zbiórek, to bardzo dużo jak na tak niskiego koszykarza, szanuję to. Zrobił to, co do niego należało - komplementował swojego vis a vis zawodnik Czarnych. - Popisy indywidualne schodzą jednak na dalszy plan, jeśli zespół wygrywa - dodał.