Jeszcze przed kompromitacją w meczu z Zastalem kibice mięli nieciekawe miny patrząc w stronę ławki rezerwowych gospodarzy. Zobaczyli tam Roberta Morkowskiego, ale ten nie kwapił się do rozgrzewki w spotkaniu, a jedynie rozmawiał z kolegami ze swojej ekipy. -W środę odnowiła mi się kontuzja, którą miałem w listopadzie. Po meczu ze Stalową Wolą wróciłem do domu i następnego dnia nie mogłem się już zgiąć. Dolega mi coś między czwartym a piątym kręgiem – powiedział nam kontuzjowany gracz. Jego brak był widoczny (w tym spotkaniu na każdej pozycji widać było braki), bowiem w kilku ostatnich spotkaniach prezentował się coraz lepiej i był wyróżniającą postacią w zespole.
Na pytanie o powrót na koszykarskie parkiety nie możemy usłyszeć jednoznacznej odpowiedzi. - Na razie biorę mocne tabletki na kości i stawy, a także cały czas noszę usztywniacz. Czekam na jakąś diagnozę. Na boisko chciałbym wrócić jak najprędzej, bo przechodzimy teraz trudny okres. Nie spodziewałem się tak wysokiej przegranej - komentuje. Nie dało się także pominąć kwestię ostatniego pojedynku. - Nie jestem w stanie powiedzieć co się stało. To chyba kosz był zaczarowany, bo Zastal także nie mógł trafić od połowy drugiej kwarty. Wiem, że potrafimy grać dobrze w koszykówkę, wygraliśmy parę pojedynków, ale to co dzisiaj się zdarzyło nie wiem jak określić. Dawno czegoś takiego nie widziałem - dodał.
Szansa na przełamanie już w sobotę. Wtedy właśnie "akademicy" z najstarszego miasta w Polsce udadzą się na pojedynek z Żubrami Białystok. Obie ekipy mają za sobą słabsze spotkania. Drużyna ze stolicy Podlasia w tym roku wygrała w zaledwie jednym spotkaniu i to z najsłabszą Resovią. Poza tym przegrała spotkania z teoretycznie słabszymi ekipami jak Asseco Prokom II czy w ostatniej kolejce Znicz Pruszków. Zwycięstwo będzie niezwykle ważne w kontekście walki o czołową ósemkę zaplecza ekstraklasy.