Podopieczni Saso Filipovskiego do starcia z Anwilem Włocławek przystępowali po trzech porażkach z rzędu - dwóch w ramach Euroligi oraz ligowej przegranej w Lublinie. - Po części na pewno chcieliśmy odbić sobie ostatnie porażki, do tego Anwil w tym sezonie jest mocnym zespołem, więc chcieliśmy udowodnić, że wcześniejsze mecze były przypadkiem i pokazać innym drużynom, że muszą się z nami liczyć - przyznał Karol Gruszecki.
Stelmet BC Zielona Góra zagrał mądrze w defensywie, czego dowodem może być dorobek lidera włocławian Davida Jelinka. Czech na swoim koncie zapisał siedem punktów. 19 oczek zdobył Chamberlain Oguchi, lecz jego skuteczność nie powalała na kolana (6/20 z gry). - Nie było tak idealnie. Oguchi swoje rzucił, Jelinkowi nie wpadało. My natomiast trafialiśmy wszystko w pierwszej połowie, wypracowaliśmy przewagę, a potem grało się łatwiej - dodał reprezentant Polski.
- Chyba wszyscy wiedzą na czym polega gra Anwilu - w ataku są przede wszystkim ci dwaj zawodnicy. Wiedzieliśmy, jak oni lubią grać, jak wykorzystują sytuację i staraliśmy się to ograniczyć. Wyszło całkiem nieźle - zakończył Gruszecki.