- Zbyt późno się obudziliśmy - mówi wyraźnie niepocieszony Eric Williams, środkowy MKS-u Dąbrowa Górnicza, który w sobotnim meczu zdobył 14 punktów i był jednym z lepszych zawodników w talii Drażena Anzulovicia.
Dąbrowianie fatalnie rozpoczęli spotkanie w Szczecinie. Gospodarze jeszcze w trakcie pierwszej połowy zbudowali 17-punktowe prowadzenie. W ekipie King Wilków bardzo skuteczny był Paweł Kikowski, który po 20 minutach na swoim koncie miał 13 "oczek".
Później jednak z biegiem czasu do głosu dochodzili dąbrowianie. Podopieczni Anzulovicia z każdą kolejną minutą odrabiali straty, doprowadzając do remisu w czwartej kwarcie. Na osiem sekund przed końcem meczu po dwóch celnych rzutach osobistych Rashauna Broadusa było po 69.
Marek Łukomski poprosił o przerwę na żądanie, tak aby ustawić ostatnią akcję. Piłka powędrowała w ręce Korie Luciousa, który skutecznym rzutem spod kosza zapewnił gospodarzom zwycięstwo.
- Uważam, że bardzo słabo zagraliśmy w pierwszej połowie. W drugiej spisaliśmy się nieco lepiej, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że mecz trwa 40 minut, a nie tylko 20. Nie da się wygrać spotkania, jeśli dobrze grasz tylko przez jedną połowę - dodaje Williams.
Zespół MKS-u miał ogromne problemy na tablicach. Gospodarze zebrali aż o 18 piłek więcej! Amerykański środkowy przyznaje, że to był główny powód porażki.
- Uważam, że graliśmy za wolno. Nie potrafiliśmy odpowiedzieć na agresję gospodarzy, którzy mieli sporo zbiórek w ofensywie. Dużo punktów z tego elementu uzyskali - zaznacza.