- Nie było to piękne spotkanie. Typowy mecz walki - szczerze przyznaje Rob Poole, zawodnik Startu Lublin. Amerykanin był najlepszym strzelcem zespołu w środowy wieczór. Jego 12 punktów na nic się jednak zdało. Lublinianie z Kutna wyjechali na tarczy, mimo że przez większość meczu prowadzili wyrównaną walke z Polfarmexem.
Przed czwartą mieli nawet trzy punkty więcej od gospodarzy i wydawało się, że zmierzają po drugie wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie. Tak się jednak nie stało.
- Zagraliśmy naprawdę trzy dobre kwarty. W ostatniej niestety zdobyliśmy tylko osiem punktów i z parkietu schodziliśmy jako pokonani. Po raz kolejny okazało się, że nie da się wygrać meczu, kiedy gra się solidnie tylko przez 30 minut - dodaje Poole.
Gospodarze ostatnią część meczu wygrali 20:8. Ciekawostką jest fakt, że w niej goście wyprowadzili zaledwie jedną skuteczną akcję z gry!
- W czwartej kwarcie rywale znacznie poprawili swoją defensywę. Nam zabrakło odpowiedniej egzekucji. Rzucaliśmy z nieprzygotowanych pozycji. Do tego doszły niepotrzebne straty - zaznacza Poole.
Kolejną okazją do zwycięstwa lublinianie będą mieli 30 grudnia. Wówczas podopieczni Dusana Radovicia zagrają na wyjeździe z wiceliderem tabeli, Polskim Cukrem Toruń.