Przed rozpoczęciem niedzielnego spotkania Rosa miała na koncie sześć z rzędu zwycięstw w Tauron Basket Lidze. Nic więc dziwnego, że była zdecydowanym faworytem konfrontacji z Polfarmexem. Przyjezdni nie złożyli jednak broni, dzielnie walcząc z rywalem przez pełne cztery kwarty.
- Przyjechaliśmy tutaj z lekkimi obawami, bo w ostatnim czasie Rosa prezentuje się bardzo przyzwoicie - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej Mateusz Bartosz. - Szkoda, bo mieliśmy swoje szanse, a w trzydziestej siódmej minucie prowadziliśmy jeszcze czterema punktami - przypomniał podkoszowy.
W kluczowych momentach to jednak radomianie udowodnili swoją wyższość, wykorzystując przede wszystkim większe doświadczenie. - Zabrakło trochę "zimnej głowy", bo trzy-cztery nieudane akcje w końcówce zaprzepaściły nasze szanse na zwycięstwo. Trzeba się pozbierać i znaleźć właściwy rytm w ataku, bo mamy z tym trochę problemów, i przygotowywać się do kolejnego meczu - podkreślił 28-latek.
W pojedynku czternastej kolejki Bartosz spędził na parkiecie prawie 14 minut, w trakcie których zdobył pięć punktów. Miał również siedem zbiórek, w tym cztery w ataku.
Gorzej spisał się Bartłomiej Wołoszyn, który tego występu, delikatnie mówiąc, nie może zaliczyć do udanych. Przez ponad 24 minuty trafił zaledwie jeden na osiem rzutów z gry, zebrał tylko jedną piłkę i zanotował dwie straty, kończąc spotkanie z tylko dwoma zdobytymi punktami.
- To nie był do końca dobry mecz w naszym wykonaniu, ale nie zmienia to faktu, że przyjechaliśmy tu zwyciężyć. Kolejkę wcześniej przegraliśmy spotkanie z Anwilem, które powinniśmy wygrać. Nie wyszło, byliśmy tym może nie przybici, ale trochę podłamani - zaznaczył obwodowy, przypominając przegrane 54:58 starcie z trzynastej kolejki przeciwko włocławianom.
- Życie toczy się jednak dalej, następny mecz mamy u siebie i mam nadzieję, że wrócimy do zwycięskiej passy - zapowiedział Wołoszyn. W kolejnej serii gier, już w najbliższą sobotę, Polfarmex podejmie bardzo dobrze spisującego się ostatnio beniaminka z Ostrowa Wielkopolskiego.