Asseco ma problemy z rzutami z dystansu. "Hickey ratuje nasz procent"

Asseco Gdynia po raz pierwszy w tym sezonie przegrało dwa spotkania z rzędu. Podopieczni Tane Spaseva mogli uniknąć tych porażek, gdyby znacznie lepiej rzucali z dystansu.

W Starogardzie Gdańskim gdynianie trafili zaledwie trzy z 22 rzutów z dystansu! Gracze Tane Spaseva mylili się na potęgę. 13 procentowa skuteczność nikomu chwały nie przynosi. Wydawało się, że we własnej hali żółto-niebiescy w spotkaniu z Energą Czarnymi Słupsk poprawią się w tym elemencie gry.

Gdynianie podnieśli swój procent tylko nieznacznie. Tak naprawdę gospodarzy uratował Anthony Hickey, który trafił trzy rzuty z dystansu (cały zespół 6 z 25).

Nie da się ukryć, że to właśnie ten element najbardziej szwankuje w grze zespołu. Asseco trafia z dystansu z 28-procentową skutecznością. To trzeci najgorszy wynik w Tauron Basket Lidze.

- Nasz procent z rzutów z dystansu nie stoi na wysokim poziomie. Mocno kuleje ten element. Gdyby nie postawa Hickeya, to byłoby jeszcze gorzej - przyznaje Sebastian Kowalczyk, który w tym meczu trafił jeden z czterech rzutów z dystansu.

W decydujących momentach niedzielnego spotkania gdynianom zabrakło skuteczności. - Był taki moment, że zeszliśmy na siedem punktów różnicy, ale wówczas przestrzeliliśmy kilka otwartych rzutów. Nie wykorzystaliśmy swojej szansy, z kolei goście skrzętnie wykorzystywali nasze błędy w obronie - podkreśla rzucający Asseco.

Gdynianie po raz pierwszy w tym sezonie przegrali dwa spotkania z rzędu. Czy w weekend Asseco zrehabilituje się i wygra w Tarnobrzegu?

- Walczymy dalej. Nie płaczemy, musimy się wziąć w garść. Przed nami kolejne spotkania - komentuje Kowalczyk.

Źródło artykułu: