Zespół Zorana Marticia miał rachunki do wyrównania. Na inaugurację rozgrywek nie tyle przegrał, co został wręcz znokautowany przez lokalnego rywala. To był początek zupełnie nieudanej rundy w wykonaniu sopocian, którzy dopiero po kilku tygodniach zdołali poprawić swoją grę. W każdym razie w derbach byli głodni rewanżu.
Być może aż za bardzo, bo w pierwszych minutach meczu znacznie lepsze wrażenie pozostawili po sobie gdynianie. Koszykarze Asseco również nie potrafili uwolnić się od błędów, ale - w przeciwieństwie do przeciwnika - systematycznie powiększali swój dorobek.
Na miarę oczekiwań spisywał się Anthony Hickey. Amerykanin sprawiał mnóstwo problemów zawodnikom Trefla, którzy jako przegrani wychodzili z bezpośrednich pojedynków. Już po kilku minutach 23-letni gracz miał na swoim koncie osiem punktów, czyli więcej niż cała ekipa gości.
Drużyna Marticia potrzebowała kilka minut, żeby przebić się przez blok gospodarzy, ale wciąż nie potrafiła zatrzymać Asseco. Na nic zdał się wysiłek Piotra Śmigielskiego, bo w samej końcówce pierwszej kwarty odpowiedzieli mu Przemysław Frasunkiewicz i Sebastian Kowalczyk.
Podopieczni Tane Spaseva na tym nie poprzestali. Już w drugiej kwarcie żółto-niebiescy zdołali odskoczyć i postawić sopocian w trudnym położeniu. Trefl zdołał jednak wyjść z tarapatów. W ciągu kilku minut goście zaliczyli kilka udanych akcji. Ponownie dał o sobie znać Śmigielski, który właściwie dał sygnał kolegom z zespołu.
Żółto-czarni zniwelowali niemalże cały deficyt, ale powodów do radości nie mieli. W końcówce pierwszej połowy doszło bowiem do festiwalu błędów i niecelnych rzutów, co ponownie wykorzystali gdynianie. Wprawdzie Asseco nie uzyskało wielkiej przewagi, ale na przerwę schodziło z kilkupunktową zaliczką.
Derby nabrały wypieków dopiero po przerwie. O ile po trzeciej kwarcie sytuacja praktycznie się nie zmieniła, o tyle w ostatniej odsłonie przebudzili się sopocianie. Ale nie od razu. Trefl w pierwszych akcjach wcale nie wyglądał najlepiej, ale potem nieśmiało zaczął odrabiać straty. W ich szeregach dobry fragment zaliczył Tyreek Duren, a w sukurs poszedł Śmigielski oraz inni.
Zespół Marticia systematycznie zmniejszał straty, aż w końcu - nieco ponad dwie minuty przed ostatnią syreną - wyszedł na prowadzenie. Po trafieniach 26-letniego Polaka oraz Atera Majoka żółto-czarni mieli nawet przewagę, które dawała im bufor bezpieczeństwa. Tyle że w ostatniej minucie charakter pokazali gdynianie. Hickey trafił za trzy, a z osobistych nie pomylili się Filip Matczak i Kowalski, w efekcie Asseco po raz drugi zwyciężyło w derbach Trójmiasta.
Asseco Gdynia - Trefl Sopot 66:64 (21:16, 12:11, 20:18, 13:19)
Asseco: Hickey 26, Kowalczyk 11, Matczak 10, Kaplanović 7, Frasunkiewicz 7, Parzeński 5, Szczotka 0, Czerlonko 0.
Trefl: Śmigielski 22, Majok 15, Bilinovac 14, Duren 12, Kulka 1, Stefanik 0, Motylewski 0, Sikora 0, Dutkiewicz 0, Dzierżak 0.