Na sekundę przed zakończeniem spotkania gospodarze przy wyniku 64:64 wprowadzali piłkę do gry na polu ataku. Podanie od Piotr Szczotki powędrowało w ręce Sebastiana Kowalczyka, który był, zdaniem jednego z sędziów, faulowany przez Tyreeka Durena.
Razem z gwizdkiem arbitra wybrzmiała syrena kończąca mecz, ale sopocki obóz przekonuje, że na powtórkach można dostrzec, że ewentualny faul Durena był nieco wcześniej i goście powinni dogrywać około 0,8 sekundy. To także będzie jednym z argumentów protestu, który klub z Sopotu ma zamiar złożyć.
- Składamy protest, ponieważ odnieśliśmy wrażenie, że kilka nietrafnych decyzji sędziowskich w ostatnich fragmentach spotkania mogło mieć decydujący wpływ na końcowy wynik meczu - wyjaśnia w rozmowie z naszym serwisem Roman Szczepan Kniter, prezes klubu.
Zobacz skrót meczu, na którym widać także ostatnią akcję meczu:
Inną kwestią pozostaje fakt, czy faktycznie Duren faulował polskiego rzucającego. Amerykanin wątpliwości nie ma: - To był błąd sędziów. Nie dotknąłem Kowalczyka. Arbiter skrzywdził naszą drużynę tym gwizdkiem - przyznał gracz Trefla Sopot.
Zupełnie innego zdania jest za to koszykarz Asseco Gdynia. - Gdy wyszedłem do góry, by oddać rzut, poczułem na ręce kontakt. Moim zdaniem było przewinienie - zaznacza Kowalczyk.
Czy Duren mógł wybić piłkę bez dotykania ręki? #tblpl pic.twitter.com/YagRtZqFZI
— Bartosz Wódecki (@bartekwodecki) styczeń 16, 2016
Po zakończeniu sobotniego meczu przedstawiciele Trefla Sopot na ręce komisarza zawodów złożyli oficjalny protest. Przyczyna? Kiepski poziom sędziowania, który, ich zdaniem, wypaczył wynik meczu.
Jedno jest pewne - rezultat spotkania nie zostanie zweryfikowany. Mówi o tym regulamin rozgrywek Tauron Basket Ligi (rozdział 4, punkt 8.2). "Protest nie będzie rozpatrywany, jeśli dotyczyć będzie decyzji (jednej lub wielu) sędziego boiskowego, podjętej świadomie w ramach uprawnień nadanych mu przez Oficjalne Przepisy Gry w Koszykówkę, nie skorygowanej zgodnie z zasadami określonymi w Oficjalnych Przepisach Gry w Koszykówkę, nawet jeśli ta decyzja była błędna."
- Zdajemy sobie sprawę, że protest nie wpłynie na końcowy wynik meczu, chodzi nam o co innego. Musimy mieć pełną jasność co do całej sprawy, ponieważ porażki poniesione w tego typu okolicznościach poddają w wątpliwość sens naszych działań - komentuje Roman Szczepan Kniter, prezes Trefla Sopot.