To właśnie Tyreek Duren był głównym winowajcą porażki Trefla Sopot w 27. Derbach Trójmiasta. Na sekundę przed zakończeniem spotkania gospodarze z Gdyni przy wyniku 64:64 wprowadzali piłkę do gry na polu ataku. Podanie od Piotra Szczotki powędrowało w ręce Sebastiana Kowalczyka, który równo z końcową syreną był, zdaniem jednego z sędziów, faulowany przez Durena.
Polski rzucający już bez obecności pozostałych zawodników egzekwował dwa rzuty wolne. Kowalczykowi ręka nie zadrżała i Asseco sięgnęło po wygraną.
Amerykański gracz Trefla Sopot przyznaje, że o wydarzeniach już zapomniał i stara się koncentrować na najbliższych meczach. - Co innego możemy zrobić? To jedyna słuszna droga. Nie możemy wiecznie myśleć o tym spotkaniu. Wiadomo, że jestem wściekły, że przegraliśmy, ale czas się skupić na kolejnych meczach - zaznacza Duren.
- Myślę, że ta porażka wszystkich pozytywnie zmobilizowała do większej walki na treningach. Myślę, że w najbliższym spotkaniu pokażemy się z jeszcze lepszej strony - komentuje Amerykanin.
Duren, który przychodził do Sopotu z ligi cypryjskiej, zdobywa przeciętnie 15,1 punktów i jest liderem zespołu. Jak ocenia swoją postawę w tym sezonie?
- Statystycznie wszystko wygląda całkiem nieźle, ale co z tego, skoro przegrywamy i jesteśmy na dole tabeli? To mnie nie satysfakcjonuje. Indywidualne popisy mnie nie interesują. Chciałbym częściej wygrywać - przyznaje zawodnik.
- Polska liga jest całkiem wyrównana. Jest sporo drużyn, które reprezentują wysoki poziom. Aczkolwiek poziom aż tak bardzo nie odbiega od tego, jaki jest na Cyprze. Wiem, że ludzie nie doceniają tej ligi, ale ja ją bardzo dobrze wspominam - wyjaśnia Tyreek Duren.