- Przegraliśmy kilka dni temu w kuriozalnych okolicznościach mecz ze Zniczem Basket. Bardzo źle się po nim czuliśmy, ale mówiłem do chłopaków, że idziemy w górę i to widać. Dlatego bardzo się cieszę, że nie pękaliśmy w trudnych momentach, które się pojawiały. To zwycięstwo było nam potrzebne, żeby ci młodzi ludzie uwierzyli, że obraliśmy właściwą ścieżkę. Chciałbym, żeby udało nam się utrzymać w lidze, aby dać sygnał w Polsce, że warto stawiać na młodzież i dawać jej szanse, bo ona odwdzięcza się swoją postawą na boisku - powiedział trener Biofarmu Basket Poznań, Przemysław Szurek.
Goście już po pierwszej połowie prowadzili 40:28. W drugiej części nie pozwolili odrodzić się przeciwnikowi. Umiejętnie kontrolowali spotkanie wykorzystując często praktycznie cały czas 24 sekund na przeprowadzenie akcji ofensywnej i zwyciężyli ostatecznie 81:58. - Plan był taki, żeby oddawać najlepsze rzuty, jakie są możliwe. Uczymy się, żeby poczekać na taką szansę. Oczywiście, kiedy udało nam się uzyskać przewagę powyżej dziesięciu punktów to nie chcieliśmy forsować rzutów, bo to by napędziło przeciwnika - wyjaśnił opiekun beniaminka I ligi.
- Ci chłopcy wbrew pozorom są bardzo ograni na poziomie mistrzostw Polski. Jest tylko kwestia, żeby doświadczenie, które nabyli w młodzieżowej koszykówce byli w stanie przełożyć na I ligę. Mam nadzieję, że to jest światełko w tunelu i ten mecz pokaże, że możemy kontrolować końcówki z czym mieliśmy do tej pory ogromny problem, bo siedem meczów nam uciekło w ostatnich pięciu minutach. To pierwsze takie spotkanie, w którym mimo korzystnego wyniku, ale też presji, która była związana z tym, żebyśmy wygrali chłopacy się nie podpalali i chwała im za to - dodał Przemysław Szurek. Wsparł on także szkoleniowca Spójni Stargard, dla której była to czwarta porażka z rzędu.
- Dziękuję przeciwnikowi za walkę do końca. Podziwiałem Wiktora Grudzińskiego, jako zawodnika i życzę mu równie udanej kariery trenerskiej na dalsze lata. Wierzę, że ta seria, która się przytrafiła będzie miała swój koniec. Trzymam kciuki, bo takich twarzy nam potrzeba w polskiej koszykówce - stwierdził Przemysław Szurek.