Mikołaj Grod: To był mój najlepszy mecz

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski

Astoria Bydgoszcz po wygranej w Radomiu z zespołem rezerw Rosy umocniła się na 7. miejscu w ligowej tabeli. Bardzo duży wpływ na jej zwycięstwo miał Mikołaj Grod.

To właśnie ten zawodnik, wespół z Hubertem Mazurem i Piotrem Robakiem dał Astorii zwycięstwo. W całym spotkaniu zdobył 25 punktów, grając na 77 proc. skuteczności. Do tego dołożył 7 zbiórek i 3 przechwyty, co złożyło się na znakomity eval równy 29. Bez dwóch zdań bydgoszczanie nie wygraliby w Radomiu, gdyby nie świetna dyspozycja sprowadzonego przed sezonem z Noteci skrzydłowego.

WP SportoweFakty: Za wami bardzo zacięte starcie z rezerwami Rosy, którego byłeś jednym z bohaterów. Jakie to uczucie?

Mikołaj Grod: Zgadza się. To był bardzo ciężki i zacięty mecz. Wygrywanie każdego spotkania to miłe uczucie, a tym bardziej, jeśli mogłem swoją grą pomóc drużynie w odniesieniu kolejnego zwycięstwa.

Ze względu na szczebel rozgrywek i na fakt, że w ekipie rywala byli gracze ekstraklasowi, można powiedzieć, że był to twój najlepszy mecz w karierze?

- Myślę, że tak. Jeśli chodzi o pierwszą ligę, to na pewno był to mój najlepszy mecz. I mam nadzieję, że nie ostatni.

Zapewne wiedzieliście, że Rosa zagra wzmocniona. To wam pomogło w tym meczu? W sensie, że było jasnym, że trzeba będzie dać z siebie wszystko, aby wygrać?

- Prawdę mówiąc nie zastanawialiśmy się nad tym, w jakim składzie zagra Rosa, bo tak naprawdę nie miało to żadnego sensu, gdyż pamiętaliśmy mecz z pierwszej rundy. Czy nam to pomogło? Wiedzieliśmy, że musimy wygrać nawet z tak wzmocnionym zespołem. Daliśmy z siebie wszystko i zwyciężyliśmy.

Przez większość meczu goniliście rywali, ale mieliście siły zanotować doskonały finisz. Od stanu 77:75 zdobyliście 11 punktów przy 3 zdobytych przez gospodarzy. Właśnie to było kluczem do wygranej?

- Myślę, że w końcówce zachowaliśmy więcej zimnej krwi. Wybroniliśmy kilka ważnych akcji, z których wyprowadziliśmy kontry i zdobyliśmy ważne punkty.

W ostatnich dwóch meczach wreszcie otworzyłeś się rzutami z dystansu. Trenowałeś ten element w ostatnim czasie? Bo wcześniej, ostatni raz za trzy trafiłeś dawno - w listopadzie.

- Dokładnie. Przez ostatnie dwa miesiące bardzo słabo wyglądała ta moja skuteczność. Ten element trenuje cały czas i wiedziałem, że po prostu w pewnym sensie się zablokowałem. Trener cały czas mi powtarza, że mam rzucać, więc czekałem na taki mecz i myślę, że w spotkaniu z Gliwicami udało mi się odblokować.

Za wami jest już także spotkanie w Inowrocławiu. Swoją drogą kompletnie nieudane. Było to dla ciebie starcie szczególne, kiedy w hali OSiR-u wybiegłeś w innej koszulce niż ta Noteci?

- Oczywiście, że było to dla mnie szczególne spotkanie. Bardzo chcieliśmy ten mecz wygrać, lecz w trzeciej kwarcie kompletnie się coś posypało. My już do tego spotkania wracać nie chcemy. Kolejne dwa mecze wygraliśmy i mam nadzieję, że kibice nadal będą z nami, bo wiem, że ta porażka w derbach bardzo ich zabolała. Potrzebujemy ich w kolejnych spotkaniach, aby osiągnąć wspólny cel.

Runda rewanżowa jest jednak dla was niezła, bo poza wpadką z Notecią, wygrywacie to, co powinniście. Czujecie już, że po 2/3 sezonu wasze zgranie jest na dobrym poziomie?

- Widać progres w naszej grze, ale też wiemy nad czym jeszcze musimy pracować. Rozumiemy się coraz lepiej, w czym duża zasługa trenera Konrada. Zostało jeszcze kilka spotkań i mam nadzieję, że ten progres będzie widoczny w każdym kolejnym meczu.

Teraz przed wami nieco dłuższa przerwa i w środku przyszłego tygodnia mecz w Siedlcach. Po zmianie trenera SKK gra o niebo lepiej. Zapowiada się chyba dla was trudny mecz.

- Uważam, że dla nas każdy mecz jest trudny i tak zapewne będzie również w Siedlcach. A skoro teraz mamy nieco dłuższą przerwę, trener na pewno przygotuje nas odpowiednio na ten mecz.

Rozmawiał Dawid Siemieniecki

Źródło artykułu: