Daniel Dillon po raz kolejny w bieżącym sezonie był kluczowym graczem w rotacji trenera Piotra Ignatowicza. Australijczyk w meczu z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski zdobył 13 punktów już na przełomie drugiej i trzeciej kwarty. Uruchomił wówczas podaniami także Jakuba Karolaka, co pozwoliło aktualnym wicemistrzom Polski wygrywać różnicą 17 ”oczek” po 24 minutach rywalizacji.
- Starałem się być agresywny i cały czas napierać w stronę kosza. Goście postawiali obronę strefową, ale było w niej dużo dziur więc próbowałem penetrować pod obręcz i wykańczać akcje lub szukać podaniami lepiej ustawionych kolegów z zespołu - komentował po końcowym gwizdku Daniel Dillon, który ostatecznie zapisał na swoim koncie 25 punktów, 7 zbiórek i 6 asyst.
29-latek zachował także zimną krew w momencie, gdy na nieco ponad 6 minut przed końcem ostrowianie zmniejszyli swoje straty do zaledwie trzech punktów. Efektowny wsad Dillona w szybkim ataku, a także celne rzuty Jovana Novaka pozwoliły zgorzelczanom ponownie przejąć kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie.
- Oba zespoły miały w tym meczu swoje wzloty i upadki. W poprzednim naszym spotkaniu z Rosą prowadziliśmy już różnicą 21 punktów, a rywale pomimo tego byli w stanie powrócić do gry i wygrać. Tak te mecze nieraz wyglądają, a ich przebieg zależy niekiedy również od gwizdków sędziów i od tego na co nam pozwalają. Teraz końcówka miała jednak dla nas szczęśliwy przebieg - kontynuował Australijczyk.
Dla koszykarzy PGE Turowa Zgorzelec zwycięstwo nad "Stalówką" było ważnym krokiem w realizacji planu, jakim jest awans do rundy play-off. Aktualnie czarno-zieloni z bilansem 9-11 zajmują 11. miejsce w ligowej tabeli. Ósmy AZS Koszalin ma na swoim koncie tylko o dwa zwycięstwa więcej.
- Teraz każdy kolejny mecz jest dla nas bardzo ważny, ponieważ walczymy o to, aby zakończyć sezon zasadniczy w czołowej ósemce. Ekipa z Ostrowa Wielkopolskiego jest jedną z tych drużyn z którą będziemy rywalizować o ten cen dlatego też to zwycięstwo jest dla nas tym bardziej cenne. Nie będzie ono miało jednak znaczenia jeżeli nie przestaniemy wygrywać w kolejnych pojedynkach - zaznacza reprezentant klubu z przygranicznego miasta.
Sobotni triumf był dla czarno-zielonych tym bardziej uskrzydlający, gdyż został odniesiony w osłabieniu. Całe spotkanie na ławce rezerwowych przesiedział bowiem Filip Dylewicz, który ostatnio doznał kontuzji stawu skokowego.
- Zawsze jest tak, że jeżeli jeden zawodnik jest wykluczony z gry, to pozostali muszą zagrać lepiej i stanąć na wysokości zadania. Uważam, że Kostek (Mateusz Kostrzewski - przyp. red) zagrał świetnie, a dużo dobrego wniósł także młody Michał Marek. Oczywiście brakuje nam Dyla, ale w chwili obecnej to inni muszą go zastąpić i wypełnić puste miejsce w rotacji - dodał na zakończenie Daniel Dillon.