O grze Cezarego Trybańskiego w najlepszej lidze świata napisano już wiele. Obecny zawodnik Legii Warszawa, doskonale orientuje się w najnowszych wydarzeniach na parkietach NBA. Według 36-letniego zawodnika, Golden State Warriors pobiją rekord Chicago Bulls. W rozmowie z doświadczonym środkowym, poruszyliśmy również temat Kobego Bryanta oraz koszykarskiej Legii. Zapraszamy do lektury.
WP SportoweFakty: Od meczu gwiazd w NBA minęło już trochę czasu. Oglądał pan trzydniowy All-Star Game?
Cezary Trybański: Nie wszystko udało mi się obejrzeć na żywo, część spotkań oglądałem następnego dnia.
W pojedynku Wschód - Zachód, 28 zwycięstwo w historii odnieśli ci drudzy. Obie drużyny uzyskały aż 369 punktów, co jest nowym rekordem. Z czego to wynika? Z chęci zrobienia jeszcze większego show?
- Myślę, że coś w tym jest. Nie da się ukryć, że w tych meczach wszyscy nastawieni są bardziej na atak niż na obronę. Defensywa tak naprawdę nie istnieje, chyba że zbliża się koniec spotkania i drużyny chcą przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Wtedy zaczyna się już poważniejsza gra. Pamiętajmy również, iż kibice, którzy wybierają się na taki mecz, czekają właśnie na efektowne akcje swoich ulubionych graczy.
Podczas tego spotkania oczy większości kibiców skierowane były na Kobego Bryanta. Jak dużo NBA straci bez tego zawodnika?
- Na pewno liga straci bardzo dużo. Można to zauważyć w ostatnich dniach, że ludzie w poszczególnych miastach zdają sobie sprawę, iż prawdopodobnie widzą Kobego ostatni raz na parkiecie. Hale się wypełniają, każdy chce być świadkiem tego wydarzenia. Jego odejście będzie dużą stratą, podobnie jak w przypadku Michaela Jordana. Większość zawodników z mojego pokolenia wychowywała się właśnie na Jordanie czy podziwiała Kobego Bryanta.
Przejdźmy teraz do wydarzeń rundy zasadniczej. Golden State Warriors pobiją rekord Chicago Bulls?
- Powiem szczerze, że na początku ligi nie wierzyłem w taki scenariusz. Do końca rundy zasadniczej jest coraz bliżej, i jeśli Stephen Curry nie będzie miał żadnej kontuzji, to moim zdaniem są w stanie pobić ten rekord.
W szeregach Warriors widać olbrzymią chemię w zespole. To ona jest głównym spoiwem ich fantastycznej formy?
- Z doświadczenia wiem, iż chemia w zespole to spora część sukcesu. Możesz mieć bardzo dobrych zawodników, ale jeśli na boisku nie układa się gra między nimi, to efektu może nie być. Nawet słabsze drużyny, w których jest prawdziwy "team spirit", potrafią zdziałać dużo.
Wiem, że tego nie da się porównać, ale czy Stephen Curry dorównał już poziomem do Michaela Jordana?
- Jak wcześniej wspomniałem jestem z pokolenia, które dorastało podziwiając Jordana. Zawsze uważałem, że Jordan był jedyny w swoim rodzaju i nie ma drugiego takiego zawodnika. Często słychać opinie, że Curry to taki MJ, który nie robi wsadów, za to potrafi rzucać z niewiarygodnych pozycji, tak jak by był z innej planety (śmiech).
Od wielu miesięcy, coraz większe znaczenie mają w NBA rzuty z dystansu. Widać to choćby po przykładzie Golden State Warriors, którzy czują się w tym elemencie znakomicie. Czy gra na obwodzie będzie w przyszłości decydować o wynikach meczów za oceanem?
- Golden State w tym elemencie czują się dobrze, bo mają dwóch najlepszych strzelców za trzy. Curry i Thomson przez kilka ostatnich sezonów trafiają z 40-procentową skutecznością zza łuku. Mając odrobinę wolnego miejsca, nie zastanawiają się, tylko automatycznie rzucają. Od jakiegoś czasu NBA odchodzi od klasycznych silnych centrów, teraz poszukiwani są sprawni i szybcy zawodnicy mogący postraszyć rzutem.
Zobacz wideo: Za kilka dni początek przygody z Pucharem Davisa
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.
[nextpage]A jest jakaś drużyna, która w play-offach będzie w stanie zagrozić obecnym mistrzom NBA?
- Stawiałbym cały czas na Cleveland Cavaliers. Myślę, że LeBron James będzie chciał odgryźć się za poprzedni sezon. Jeśli nie będzie kontuzji w ich zespole, to myślę, że mogą ponownie dostać się do finału. Mam nadzieję, że w tym roku lepiej postawią się rywalom.
Spodziewał się pan, iż Washington Wizards będą mieli aż takie kłopoty w tym sezonie?
- Na pewno nie. Na początku nic nie wskazywało na to, że tak właśnie będzie. Mieli sporo problemów, kontuzji. W jakimś stopniu to musiało odbić się na ich wynikach.
A jak pan oceni samego Marcina Gortata? Spisuje się na miarę oczekiwań?
- W ostatnich meczach gra dobrze. Myślę, że Marcin przyzwyczaił nas do dobrej formy. Co prawda miał słabszy moment w tym sezonie, ale wyszedł z tego i ponownie spisuje się bez zarzutu.
Do końca rundy zasadniczej pozostało już coraz mniej czasu. Wizards awansują do play-offów?
- Może być ciężko. Oczywiście byłoby super, gdyby dostali się do play-offów.
Przejdźmy teraz na nasze krajowe podwórko. Na początek zapytam o pana zdrowie, gdyż od kilku spotkań Cezarego Trybańskiego nie ma w kadrze Legii.
- Zgadza się, na jednym ze spotkań nabawiłem się kontuzji, złamania kości w nadgarstku. Jest to taki uraz, który wymaga czasu, aby go zaleczyć. Mam obecnie unieruchomioną dłoń, jestem pod kontrolą lekarzy. Niedługo powtórzymy badania i sprawdzimy, w jakim stanie jest moja kość. Zobaczymy, czy dostanę wtedy zielone światło, aby rozpocząć rehabilitację. Jest nadzieja, że wrócę na play-offy.
Nawet na pierwszą rundę?
- Jest możliwość, iż od początku play-offów będę do dyspozycji trenera. Będę robił wszystko, aby jak najszybciej wrócić i być gotowym do gry.
W ostatnim czasie nastąpiła zmiana na stanowisku pierwszego trenera Legii Warszawa. Byliście zaskoczeni tą decyzją?
- Było to jakieś zaskoczenie, gdyż wcześniej nie było tematu, że może się zmienić trener. Do nas zawodników nie dochodziły żadne głosy. Pojawiliśmy się na treningu, szkoleniowiec zaprosił nas wówczas na rozmowę. Powiedział, że popełniliśmy trochę błędów i mogłoby być lepiej. Dał nam wówczas do zrozumienia, że nastąpi zmiana na stanowisku trenera.
[nextpage]A czy rozmawiając w szatni na ten temat, czuliście się winni, że trener Spychała odszedł z Legii?
- Na pewno w kilku meczach zawiedliśmy. Porażka, choćby ze Śląskiem Wrocław, nie powinna nam się przytrafić. Mając tak doświadczony zespół, powinniśmy sobie z nimi poradzić, nawet grając bez trenera. Pamiętam, iż przez większą część meczu prowadziliśmy i dopiero w końcówce rywal odebrał nam zwycięstwo. To, że przegraliśmy ten mecz, to głównie nasza wina.
Po zmianie trenera, Legia nie przegrała jeszcze meczu. Rozumiem, iż efekt "nowej miotły" w tym przypadku zadziałał?
- Nie uważam, że jest to nowa miotła. Trener Bakun był z nami od początku sezonu. Cały czas podkreślał, iż dobre wyniki nie są tylko jego zasługą. Myślę, że coś w tym jest. Oczywiście nowy coach wprowadził trochę zmian, stawia duży nacisk na obronę, koledzy mocno pracują nad tym elementem. Oprócz tego, szkoleniowiec stara się poprawić sferę mentalną. W ostatnich meczach chciał również przełamać kilku zawodników, którzy w poprzednich spotkaniach na parkiecie pojawiali się rzadziej.
Legia zajmuje obecnie trzecie miejsce w lidze. Ustępujecie dwóm drużynom z Podkarpacia, z którymi w drugiej rundzie rozgrywek doznaliście porażki. Spędza to wam sen z powiek?
- Zdajemy sobie sprawę, iż w tych meczach nie spisaliśmy się na miarę oczekiwań. Nowy trener stara się dotrzeć do naszej mentalności. Liczymy, że w play-offach z tymi drużynami zagramy lepiej i będziemy walczyć o upragniony awans.
Mówi się, iż play-offy rządzą się własnymi prawami i gra się wtedy inaczej niż w rundzie zasadniczej. Największa różnica jest w tym, że dochodzi dodatkowa presja?
- Może nie tyle presja, ale każdy bardziej mobilizuje się na te spotkania. Wszyscy zdają sobie sprawę, że każdy przegrany mecz może spowodować szybsze zakończenie sezonu. Musimy grać na maksimum swoich możliwości.
Wszystko wskazuje na to, iż rundę zasadniczą wygra Miasto Szkła. Czy w związku z tym wspomniana presja, na zespole z Krosna będzie większa niż na Legii Warszawa? Wszyscy oczekują teraz od nich awansu do TBL.
- Krosno ma doświadczonych zawodników, którzy raczej nie myślą o presji z powodu zajęcia pierwszego miejsca. Myślę, że koncentrują się na tym, że zajmując pierwszą lokatę, będą mieli przewagę parkietu. Wiadomo, że każda drużyna te ważniejsze mecze woli grać na swoim obiekcie.
Myśli pan czasami co będzie, jeśli Legia nie awansuje do TBL?
- Wszyscy, którzy są w Legii, myślą o awansie. Nie dopuszczamy do siebie czarnego scenariusza. Będziemy chcieli zrobić wszystko, aby zakładany cel był zrealizowany. To jest jednak tylko sport i wszystko jest możliwe. Na chwilę obecną skupiamy się na każdym następnym meczu i staramy się eliminować nasze błędy, aby w play-offach popełniać ich jak najmniej.
Rozmawiał Jakub Artych
[b]Zobacz wideo: Zbigniew Boniek: wybór Infantino to fajna decyzja dla Polski
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.
[/b]