Golden State Warriors po prostu mistrzowsko spisali się w ostatniej kwarcie i wygrali u siebie z Oklahoma City Thunder. Tym razem obyło się bez dreszczowca. To już 44 zwycięstwo u siebie mistrzów NBA, którzy wyrównali rekord Chicago Bulls z sezonu 1995/96!
Właściwie nie ma dnia, żeby zespół lub zawodnicy Steve'a Kerra nie bili jakiegoś rekordu! Wojownicy są drużyną z innej ligi i na każdym kroku to potwierdzają. W obecnych rozgrywkach idą niczym burza i już teraz legitymują się fantastycznym bilansem 55-5. Na dodatek obrońcy tytułu wygrali wszystkie mecze przed własną publicznością!
Close out #SPLASH. #StephGonnaSteph
Posted by Golden State Warriors on 3 marca 2016
Thunder próbowali przerwać ich serię. Goście grali naprawdę solidnie, zdołali nawet objąć prowadzenie przed ostatnią odsłoną. To akurat zasługa świetnej dyspozycji Kevina Duranta (otarł się o triple-double - 32 punkty, 10 zbiórek, 9 asyst) oraz Serge'a Ibaki.
To jednak nie wystarczyło. W ostatniej kwarcie podopieczni Billy'ego Donovana nie potrafili zatrzymać mistrzów. Zabrakło chociażby lepszej skuteczności Russella Westbrooka, który trafił tylko 8 z 24 rzutów z gry, w tym tylko 1 z 8 za 3.
Poza tym w decydujących fragmentach nie było mocnych na Stephena Curry'ego. Gwiazda Warriors w ostatniej kwarcie zdobyła aż 11 punktów, trafiając przy okazji dwie szalone "trójki"! 27-letni zawodnik już wcześniej dał się we znaki Grzmotowi, a w całym spotkaniu uzbierał 33 "oczka".
Warriors są coraz bliżej pobicia historycznego wyniku Bulls, którzy w sezonie zasadniczym wygrali 72 spotkania. Zawodnicy Kerra są na najlepszej drodze - ostatnio znajdują się w rewelacyjnej formie (wygrali 18 z 19 meczów) i w najbliższym czasie mają dość łatwy terminarz. Obrońcy tytułu zagrają na wyjeździe z Los Angeles Lakers, a następnie u siebie z Orlando Magic i Utah Jazz.
Wciąż niedaleko za plecami Warriors znajdują się gracze San Antonio Spurs. Drużyna z Teksasu również w tym sezonie zachwyca i aktualnie legitymuje się bilansem 52-9. Ostrogi pokonały w Nowym Orleanie miejscowe Pelikany, które dzielnie stawiały opór przez trzy kwarty. W ostatniej odsłonie wyraźnie lepsi byli już gracze Gregga Popovicha, których do triumfu poprowadzili Kawhi Leonard (30 punktów, 11 zbiórek) i LaMarcus Aldridge (26 punktów, 8 zbiórek).
W Dallas doszło do małej niespodzianki. Mavs nieoczekiwanie ulegli Sacramento Kings, które nie było wcześniej w wysokiej dyspozycji. Trudno jednak o zwycięstwo, jeśli rywale trafiają 52,5 procent rzutów z gry! Znakomicie spisali się Rajon Rondo i DeMarcus Cousins. Obaj zanotowali double-double - pierwszy zgromadził 18 punktów i 12 asyst, drugi 22 punkty i 13 zbiórek.
Miami Heat - Phoenix Suns 108:92 (29:21, 28:22, 27:25, 24:24)
(Wade 27, Dragić 25, Deng 12 - Booker 34, Len 12, Teletović 11, Goodwin 10, Tucker 10)
New Orleans Pelicans - San Antonio Spurs 86:94 (26:22, 20:23, 22:23, 18:26)
(Gordon 23, Davis 17, Holiday 13, Cole 11 - Leonard 30, Aldridge 26, Green 11)
Dallas Mavericks - Sacramento Kings 101:104 (24:19, 21:31, 24:23, 32:31)
(Parsons 28, Nowitzki 16, Williams 15, Lee 12 - Cousins 22, Rondo 18, Belinelli 16, Collison 14, McLemore 10)
Golden State Warriors - Oklahoma City Thunder 121:106 (29:28, 34:33, 19:22, 39:23)
(Curry 33, Thompson 21, Green 14, Barnes 14, Livingston 11, Speights 10 - Durant 32, Westbrook 22, Ibaka 20)
Zobacz wideo: Mały wzrostem, wielki duchem. Oto kapitan Polaków
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.