Koszykarze Energi Czarnych Słupsk w ostatnim czasie nie prezentują najwyższej formy. Co prawda w minionej kolejce gracze Donaldasa Kairysa pokonali na wyjeździe zespół Trefla Sopot, ale styl pozostawał wiele do życzenia.
Gra słupszczan była chaotyczna, szarpana. Nie było w niej błysku, o czym świadczą statystyki. 18 popełnionych strat nie jest powodem do zadowolenia dla litewskiego szkoleniowca ECS.
- Trudno nie zgodzić się z tym, że nasza gra w ostatnim czasie wygląda średnio. Gramy falami. Męczyliśmy się z Treflem Sopot, ale udało się wygrać, co jest najważniejsze. Mocno walczyliśmy, wykorzystaliśmy swoje przewagi pod koszem - komentuje Jarosław Mokros, skrzydłowy Energi Czarnych Słupsk.
W Sopocie słupski zespół musiał sobie radzić bez Jerela Blassingame'a i Mantasa Cesnauskisa. Urazy krzyżują plany litewskiemu szkoleniowcowi w tym sezonie.
- Kontuzje są wymówką, ale nie ma co się tym zasłaniać. Aczkolwiek w tym sezonie w pełnym składzie jeszcze nie zagraliśmy. Ostatnio wypadł Mantas i Jerel i te treningi nie były do końca efektywne, bo musieliśmy dużo kombinować - zaznacza gracz ECS.
Problemem słupszczan jest fakt, że słabo radzą sobie z najlepszymi zespołami w TBL. Na pięć pojedynków z czołową czwórką tylko raz udało im się odnieść zwycięstwo. Gracze Kairysa ograli w grudniu Anwil Włocławek na własnym boisku. Energa Czarni dwukrotnie przegrali ze Stelmetem BC, Rosą Radom i Polskim Cukrem.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że jak dochodzi do pojedynków pomiędzy nami a TOP4, to wyraźnie odstajemy. Aczkolwiek podobnie było w poprzednim sezonie. Wówczas w marcu zaczęliśmy pokazywać charakter. Liczę, że teraz będzie podobnie - mówi Mokros.
- Brakuje nam jeszcze tego pazura, szczególnie w obronie. W ataku musimy zacząć grać nieco bardziej zespołowo. Mamy jeszcze spory zapas potencjału, którego nie wykorzystujemy - dodaje gracz Energi Czarnych Słupsk.