Michał Lipiński: Już osiągnęliśmy więcej niż zakładano

Choć Zetkama Doral Nysa Kłodzko wysoko przegrała w poprzedniej kolejce z Legią Warszawa, w dalszym ciągu ma bardzo duże szanse na awans do grona ośmiu najlepszych drużyn w pierwszej lidze koszykówki mężczyzn.

Dawid Siemieniecki
Dawid Siemieniecki
Materiały prasowe / Fot. Krzysztof Wnęk

Porażka z Legią nie zmniejszyła szans Zetkamy na fazę play-off. Kłodzczanie mają jeszcze do rozegrania dwa mecze, spośród których jedno zwycięstwo powinno zapewnić im awans. Najlepszym graczem beniaminka w meczu z warszawianami był Michał Lipiński, który zanotował double-double w postaci 16 puntów i 10 asyst, jednak to było za mało, aby wygrać z zespołem Piotra Bakuna.

WP SportoweFakty: Za wami spotkanie z Legią, w którym ekipa z Warszawy pokazała swoją klasę. Tym razem magia waszej hali nie zadziałała.

Michał Lipiński: Legia przyjechała bardzo zmobilizowana, co dało się odczuć od pierwszych minut. My natomiast mieliśmy problemy przez cały tydzień z wirusem, który wykluczył trzech zawodników z treningów, a dwóch w ogóle z meczu. Jeśli dodamy do tego dyspozycję rzutową przyjezdnych, to niestety wynik nie może dziwić i nawet kibice oraz nasza hala nie byli w stanie pomóc na tyle, by cieszyć się z wygranej.

Do pewnego momentu pierwszej kwarty graliście nieźle, ale później seria legionistów 19:4 dała jej wysoką przewagę. Co się z wami stało w ostatnich fragmentach pierwszej odsłony?

- Przeciwnik rotował składem, a my nie mieliśmy takiej możliwości, co przełożyło się na mniejszą intensywność w obronie. W związku z tym przyjezdni mieli otwarte pozycje i bardzo dobrze je wykorzystywali.

Musiałeś rozegrać w tym meczu pełne 40 minut i ze swojej roli się wywiązałeś, czego efekt to twój najlepszy występ w sezonie. Zabrakło tylko tego najważniejszego aspektu.

- Wiedziałem od kilku dni, że może być taka sytuacja, więc byłem na to przygotowany i rzeczywiście udało się zagrać dobry mecz. Szkoda, że nie udało się wygrać, bo na pewno dla każdego jest to priorytetem.

Zdarza ci się przeplatać występy lepsze z gorszymi, ale taki mecz jak ten z Legią, pod kątem indywidualnym, na pewno dodaje pewności.

- Tak, na pewno takie występy pomagają. Cieszy mnie, że skuteczność w ataku była dobra, bo rzeczywiście w ostatnich meczach było z tym gorzej.

Przyznać trzeba, że jest to dla was - bądź co bądź - udany sezon. Czujecie się trochę takim Kopciuszkiem pierwszej ligi?

- Sezon się jeszcze nie skończył, więc walczymy dalej o play-offy, ale rzeczywiście osiągnęliśmy już więcej niż zakładano przed rozpoczęciem rozgrywek. Cieszy również fakt, że wiele osób uważa nas za sporą niespodziankę rozgrywek.

Który moment, jak dotąd, najbardziej utkwił ci w pamięci. Wygrana z Sokołem, czy może pierwsze wyjazdowe zwycięstwo?

- Było kilka takich momentów, ale faktycznie najbardziej utkwił mi w pamięci mecz w Siedlcach.

Przez bardzo długi okres nie byliście w stanie przełamać się poza domem. Co wówczas czuliście? Prawdziwą sportową złość, gniew, czy może zdawaliście sobie sprawę z tego, że jednak jesteście beniaminkiem i trochę frycowego też musicie zapłacić, żeby nie było zbyt kolorowo?

- Każdy beniaminek płaci frycowe, to jasne. Czuliśmy niemoc, ponieważ graliśmy zupełnie inaczej niż w meczach u siebie, nie bardzo wiedząc z czego to wynika. Pod koniec sezonu te mecze wyjazdowe zaczęły już wyglądać trochę lepiej. Nawet jak przegrywaliśmy, to staraliśmy się walczyć do końca.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×