Michał Lipiński: Już osiągnęliśmy więcej niż zakładano

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Fot. Krzysztof Wnęk /
Materiały prasowe / Fot. Krzysztof Wnęk /
zdjęcie autora artykułu

Choć Zetkama Doral Nysa Kłodzko wysoko przegrała w poprzedniej kolejce z Legią Warszawa, w dalszym ciągu ma bardzo duże szanse na awans do grona ośmiu najlepszych drużyn w pierwszej lidze koszykówki mężczyzn.

Porażka z Legią nie zmniejszyła szans Zetkamy na fazę play-off. Kłodzczanie mają jeszcze do rozegrania dwa mecze, spośród których jedno zwycięstwo powinno zapewnić im awans. Najlepszym graczem beniaminka w meczu z warszawianami był Michał Lipiński, który zanotował double-double w postaci 16 puntów i 10 asyst, jednak to było za mało, aby wygrać z zespołem Piotra Bakuna.

WP SportoweFakty: Za wami spotkanie z Legią, w którym ekipa z Warszawy pokazała swoją klasę. Tym razem magia waszej hali nie zadziałała.

Michał Lipiński: Legia przyjechała bardzo zmobilizowana, co dało się odczuć od pierwszych minut. My natomiast mieliśmy problemy przez cały tydzień z wirusem, który wykluczył trzech zawodników z treningów, a dwóch w ogóle z meczu. Jeśli dodamy do tego dyspozycję rzutową przyjezdnych, to niestety wynik nie może dziwić i nawet kibice oraz nasza hala nie byli w stanie pomóc na tyle, by cieszyć się z wygranej.

Do pewnego momentu pierwszej kwarty graliście nieźle, ale później seria legionistów 19:4 dała jej wysoką przewagę. Co się z wami stało w ostatnich fragmentach pierwszej odsłony?

- Przeciwnik rotował składem, a my nie mieliśmy takiej możliwości, co przełożyło się na mniejszą intensywność w obronie. W związku z tym przyjezdni mieli otwarte pozycje i bardzo dobrze je wykorzystywali.

[b]Musiałeś rozegrać w tym meczu pełne 40 minut i ze swojej roli się wywiązałeś, czego efekt to twój najlepszy występ w sezonie. Zabrakło tylko tego najważniejszego aspektu.

[/b]

- Wiedziałem od kilku dni, że może być taka sytuacja, więc byłem na to przygotowany i rzeczywiście udało się zagrać dobry mecz. Szkoda, że nie udało się wygrać, bo na pewno dla każdego jest to priorytetem.

Zdarza ci się przeplatać występy lepsze z gorszymi, ale taki mecz jak ten z Legią, pod kątem indywidualnym, na pewno dodaje pewności.

- Tak, na pewno takie występy pomagają. Cieszy mnie, że skuteczność w ataku była dobra, bo rzeczywiście w ostatnich meczach było z tym gorzej.

Przyznać trzeba, że jest to dla was - bądź co bądź - udany sezon. Czujecie się trochę takim Kopciuszkiem pierwszej ligi?

- Sezon się jeszcze nie skończył, więc walczymy dalej o play-offy, ale rzeczywiście osiągnęliśmy już więcej niż zakładano przed rozpoczęciem rozgrywek. Cieszy również fakt, że wiele osób uważa nas za sporą niespodziankę rozgrywek.

Który moment, jak dotąd, najbardziej utkwił ci w pamięci. Wygrana z Sokołem, czy może pierwsze wyjazdowe zwycięstwo?

- Było kilka takich momentów, ale faktycznie najbardziej utkwił mi w pamięci mecz w Siedlcach.

Przez bardzo długi okres nie byliście w stanie przełamać się poza domem. Co wówczas czuliście? Prawdziwą sportową złość, gniew, czy może zdawaliście sobie sprawę z tego, że jednak jesteście beniaminkiem i trochę frycowego też musicie zapłacić, żeby nie było zbyt kolorowo?

- Każdy beniaminek płaci frycowe, to jasne. Czuliśmy niemoc, ponieważ graliśmy zupełnie inaczej niż w meczach u siebie, nie bardzo wiedząc z czego to wynika. Pod koniec sezonu te mecze wyjazdowe zaczęły już wyglądać trochę lepiej. Nawet jak przegrywaliśmy, to staraliśmy się walczyć do końca.

Michał Lipiński (z piłką) od wielu lat reprezentuje barwy Zetkamy
Michał Lipiński (z piłką) od wielu lat reprezentuje barwy Zetkamy

Waszym celem na ten sezon było utrzymanie i już raczej nic wam tego nie odbierze. W dodatku prawie na pewno nie zagracie w play-outach, a to spory sukces.

- Naszym celem przed sezonem było zajęcie miejsc dających przewagę parkietu przed meczami o utrzymanie, a następnie zwycięstwo w fazie play-out. Już wiemy, że spadku nie będzie, a nasze miejsce będzie minimum w dziesiątce, więc tak - możemy mówić o sukcesie.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia - nadal do zdobycia jest pierwsza ósemka. I ewentualna wygrana w Katowicach, przy jednoczesnej porażce rezerw Rosy w Krośnie, wam tę ósemkę zapewni.

- Część z nas od początku rozgrywek wierzyła, że uda się awansować do fazy play-off, a po pierwszej rundzie uwierzyła w to już cała drużyna. To 8. miejsce jest na wyciągnięcie ręki, wszystko teraz zależy od nas, nie musimy kalkulować, tylko po prostu wygrać, ale na pewno będzie to ciężkie spotkanie.

Co może okazać się decydujące w tym spotkaniu? Ostatnio Mickiewicz przegrał w Bydgoszczy, ale przez 27 minut grał jak równy z równym.

- Ostatnio Mickiewicz spisuje się dużo lepiej niż na początku rozgrywek. Aby wygrać w Katowicach, musimy wykazać się taką wolą walki jak w Siedlcach czy Poznaniu. Nie mamy zbyt wiele czasu na analizowanie gry naszych przeciwników, więc skupiamy się na naszej grze.

Czujecie nad sobą jakiś rodzaj presji, że jednak możecie zagrać o więcej niż wymagano, czy jednak wygląda to w ten sposób, że brak play-offów zostanie przyjęty spokojnie, bo celem było utrzymanie?

- Niewielka presja się pojawiła przed meczem z Siedlcami, ale to nam tylko pomogło. Teraz gramy już na luzie, ale chęci na play-offy są ogromne.

Przed sezonem czułeś obawy związane z tym, że przyjdzie ci rywalizować z lepszymi rywalami niż w 2 lidze i czy wobec tego podołasz?

- Szczerze mówiąc to nie. Może lekkie podekscytowanie, bo nie do końca wiedziałem, jak ta liga wygląda. Poza tym sporo zawodników przewijało się w międzyczasie przez drugą ligę i była już okazja grać przeciwko nim. Oczywiście poziom jest wyższy, bez dwóch zdań, ale obaw nie było.

Na początku sezonu nie dawano wam szans na zbyt wiele. Myślisz, że to miało jakieś znaczenie? Że dzięki temu mogliście, a nie musieliście?

- To, że inni na nas nie stawiali nie oznacza, że nie chcieliśmy lub nie musieliśmy wygrywać. Wręcz przeciwnie, celem było utrzymanie, więc każde spotkanie było na wagę złota. Do tego na meczach w Kłodzku zawsze są prawie pełne trybuny, przez co podchodziliśmy podwójnie zmobilizowani.

Rywale chyba też w kilku przypadkach was nieco zlekceważyli...

- Już w pierwszym meczu u siebie pokonaliśmy Łańcut, więc wydaje mi się, że po tym meczu drużyny, które pojawiały się w Kłodzku, podchodziły do meczów na 100 procent.

Na koniec podchwytliwe pytanie. Czego ci życzyć na ostatnie mecze sezonu?

- Aby odbyły się one po 3 kwietnia.

Rozmawiał Dawid Siemieniecki

Źródło artykułu: