Ostatnie występy Startu Lublin w rozgrywkach Tauron Basket Ligi nie napawały optymizmem przed rywalizacją z Rosą Radom. W Słupsku w minioną sobotę Energa Czarni wręcz zmiażdżyli Start, wygrywając 94:60. Jeszcze wcześniej lublinianie przegrali w Szczecinie aż 70:121.
W środowym starciu z Rosą podopieczni Michała Sikory pokazali zupełnie inne oblicze. - Moi zawodnicy zostawili dużo serca na boisku. Uważam, że wszyscy dali z siebie maksimum zaangażowania, ale także umiejętności. Szkoda, że się nie udało, ale taki jest sport. Nie zawsze się wygrywa - mówi szkoleniowiec Startu Lublin.
W wielu momentach meczu to lublinianie dyktowali warunki gry i mieli optyczną przewagę. - Statystyki z tego meczu są zadowalające dla nas. Mieliśmy dobry procent rzutów za dwa i za trzy, 19 asyst i 29 zbiórek. To cieszy. Jedynym mankamentem były 24 straty. W niektórych momentach nieco się pogubiliśmy - dodaje Sikora.
- Jestem dumny z chłopaków. Jeżeli będziemy grali w ten sposób, to jesteśmy w stanie wygrać kilka kolejnych spotkań - nie ukrywa swojego zadowolenia opiekun Startu.
Przed lublinianami bardzo ważne spotkanie z Siarką Tarnobrzeg. Gdyby graczom Sikory udało się wygrać, to mieliby realną szansę opuścić ostatnie miejsce w ligowej tabeli.
- Takie zwycięstwo dałoby nam taką pewność siebie przed ważnym meczem z Siarką Tarnobrzeg. Nie udało się i nie ma co już do tego wracać i zbytnio rozpamiętywać. Najważniejsze jest to, że zagraliśmy dobre zawody i pokazaliśmy, że możemy rywalizować z najlepszymi - komentuje Michał Sikora.