32-letni środkowy już po raz drugi z rzędu zagrał bardzo dobre zawody. Tym razem zapisał na swoje konto 15 punktów, 11 zbiórek, 2 asysty oraz blok. Liczby są naprawdę solidne, a do tego świetnie wyglądała współpraca Polaka z liderem czarodziei Johnem Wallem.
Gortat miał niezły początek (zbierał i asystował), ale w gruncie rzeczy rozkręcił się po przerwie. W trzeciej kwarcie, zdecydowanie najlepszej w wykonaniu ekipy z Waszyngtonu, nasz reprezentant spisał się wybornie. Doświadczony center zdobył w tym fragmencie starcia aż 11 punktów (dodatkowo w czwartej odsłonie wybił nowojorczykom z głowy myśli o wygranej) i został jednym z bohaterów tego starcia.
To właśnie wtedy gospodarze odwrócili losy tego meczu, który wcześniej nie układał się po ich myśli (w pewnym momencie przegrywali różnicą 18 punktów!). Wizards spisali się rewelacyjnie w ofensywie i nie tylko odrobili spore straty, ale na dodatek zadali kilka ciosów, po których rywal nie zdołał już się podnieść.
Wspomniany wcześniej Wall zdobył najwięcej punktów dla stołecznej ekipy. Już do przerwy uzbierał 17 "oczek", a w drugiej części dołożył jeszcze 7. Poza tym rozdał 10 asyst. Oprócz niego dobrze wypadli Markieff Morris i Otto Porter Jr, choć ten pierwszy miał spore problemy ze skutecznością z dystansu.
To czwarta wygrana z rzędu Wizards, którzy aktualnie legitymują się bilansem 34-35. Drużyna z Waszyngtonu nadal zajmuje dziesiąte miejsce w Konferencji Wschodniej. Zła wiadomość jest taka, że swoje spotkanie wygrali też sklasyfikowani na ósmej pozycji zawodnicy Detroit Pistons (36-34).
Washington Wizards - New York Knicks 99:89 (20:29, 23:24, 33:13, 23:23)
(Wall 24, Morris 17, Gortat 15, Porter Jr 15, Beal 10 - Anthony 20, Porzingis 20, Calderon 10, Afflalo 10)
Zobacz wideo: Konrad Bukowiecki: Przegrałem srebro przez głupotę. Masakra...
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.