Drużyna Igora Milicia szła niczym burza, ale w końcu znalazła przeszkodę, której nie zdołała pokonać. To akurat dość zrozumiałe. Niemniej zaskoczeniem jest fakt, że "Rottweilery" uległy jednej z najsłabszych ekip Tauron Basket Ligi.
Przy czym należy zaznaczyć, iż włocławianie zrobili wiele, żeby doprowadzić do porażki. Oczywiście nieumyślnie, lecz w wyniku błędów, których popełnili sporo. Anwil koszmarnie spisał się w defensywie, przegrał też znacząco walkę o zbiórki. Odczuwalna była nieobecność Bartosza Diduszki, będącego ostatnio w wysokiej dyspozycji.
Tarnobrzeżanie zdołali to wszystko wykorzystać. Podopieczni Zbigniewa Pyszniaka byli skuteczni aż do bólu - za dwa trafili aż 62 procent rzutów. Aż sześciu graczy zespołu z Podkarpacia zdobyło przynajmniej 10 punktów, co świadczy tylko o dobrym zbilansowaniu gry. A to był jeden z kluczy do zwycięstwa.
Poza tym Siarka pokazała charakter w ostatnich minutach. Jeszcze 4,5 minuty przed końcem spotkania, po celnym rzucie Michała Chylińskiego, to Anwil prowadził 80:77. W decydujących fragmentach lepiej spisali się gospodarze - najpierw z dystansu celnie rzucił Daniel Wall, potem trafił jeszcze Gary Bell, a pod presją w osobistych nie pomylił się Jakub Zalewski.
To właśnie wymieniony tercet zdobył najwięcej punktów dla tarnobrzeżan. Amerykanin uzbierał 19 punktów, 5 zbiórek i 6 asyst. Zalewski zanotował double-double w postaci 15 punktów, 10 asyst oraz 3 zbiórek. Natomiast Wall zakończył zawody z dorobkiem 15 punktów, 7 zbiórek i 2 asyst.
W ekipie z Włocławka najwięcej punktów Robert Tomaszek, zaś double-double zanotował Kervin Bristol (12 punktów i 13 zbiórek).
Siarka Tarnobrzeg - Anwil Włocławek 84:83 (20:25, 21:21, 25:22, 18:15)
Siarka: Bell 19, Zalewski 15, Wall 15, Młynarski 11, Robbins 10, Strzelecki 10, Patoka 4.
Anwil: Tomaszek 16, Chyliński 15, Jelinek 13, Bristol 12, Andjusić 7, Dmitriew 7, Skibniewski 5, Stelmach 4, Łączyński 4.