Jeszcze na początku czwartej kwarty zgorzelczanie po rzucie Kirka Archibeque'a prowadzili 76:59 i niemal wszystko wskazywało na to, że wicemistrzowie Polski wywiozą ze Szczecina niezwykle cenne zwycięstwo.
Od tego momentu podopieczni Piotra Ignatowicza przestali jednak egzekwować wszelkie założenia i dali wrócić gospodarzom do gry. Kluczowe okazały się straty. Zgorzelczanie w ostatniej odsłonie popełnili ich aż sześć.
- Przez trzy kwarty całkowicie kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie. Byliśmy lepszą drużyną od gospodarzy. W ostatniej odsłonie wypadliśmy jednak z rytmu. Rywale nieco nacisnęli w obronie, my popełnialiśmy proste straty i to wszystko złożyło się na to, że szczecinianie wrócili do meczu. Straciliśmy aż 35 punktów w ostatniej kwarcie. Takie rzeczy są niewybaczalne - przyznaje Daniel Dillon, australijski strzelec, który zdobył 18 punktów w sobotnim spotkaniu.
Goście jeszcze na cztery minuty przed końcem mieli sześć punktów przewagi, ale okazała się ona niewystarczająca. Szczecinianie, którzy zdobywali punkty w niemal każdej akcji, ostatecznie triumfowali 94:93.
Ostatnią kwartę podopieczni Marka Łukomskiego wygrali aż 35:22.
W szczecińskiej ekipie najwięcej punktów (22) zgromadził Frank Gaines. Z kolei w ekipie PGE Turowa Zgorzelec najskuteczniejszy był Kirk Archibeque, autor 21 oczek.
King Wilki Morskie Szczecin z bilansem 16:12 zajmują siódme miejsce i są coraz bliżej Polfarmexu Kutno. PGE Turów (14:13) jest na dziewiątej lokacie.