PGE Turów przegrał na własne życzenie. "Nasze straty dały rywalom wrócić do meczu"

PGE Turów Zgorzelec miał wszystkie karty w swoich rękach w spotkaniu z King Wilkami Morskimi. Podopieczni Piotra Ignatowicza ze Szczecina wyjechali jednak bez zwycięstwa. Dlaczego?

Karol Wasiek
Karol Wasiek
WP SportoweFakty

Jeszcze na początku czwartej kwarty zgorzelczanie po rzucie Kirka Archibeque'a prowadzili 76:59 i niemal wszystko wskazywało na to, że wicemistrzowie Polski wywiozą ze Szczecina niezwykle cenne zwycięstwo.

Od tego momentu podopieczni Piotra Ignatowicza przestali jednak egzekwować wszelkie założenia i dali wrócić gospodarzom do gry. Kluczowe okazały się straty. Zgorzelczanie w ostatniej odsłonie popełnili ich aż sześć.

- Przez trzy kwarty całkowicie kontrolowaliśmy wydarzenia na parkiecie. Byliśmy lepszą drużyną od gospodarzy. W ostatniej odsłonie wypadliśmy jednak z rytmu. Rywale nieco nacisnęli w obronie, my popełnialiśmy proste straty i to wszystko złożyło się na to, że szczecinianie wrócili do meczu. Straciliśmy aż 35 punktów w ostatniej kwarcie. Takie rzeczy są niewybaczalne - przyznaje Daniel Dillon, australijski strzelec, który zdobył 18 punktów w sobotnim spotkaniu.

Goście jeszcze na cztery minuty przed końcem mieli sześć punktów przewagi, ale okazała się ona niewystarczająca. Szczecinianie, którzy zdobywali punkty w niemal każdej akcji, ostatecznie triumfowali 94:93.

Ostatnią kwartę podopieczni Marka Łukomskiego wygrali aż 35:22.

W szczecińskiej ekipie najwięcej punktów (22) zgromadził Frank Gaines. Z kolei w ekipie PGE Turowa Zgorzelec najskuteczniejszy był Kirk Archibeque, autor 21 oczek.

King Wilki Morskie Szczecin z bilansem 16:12 zajmują siódme miejsce i są coraz bliżej Polfarmexu Kutno. PGE Turów (14:13) jest na dziewiątej lokacie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×