Problemem słupszczan w tym sezonie jest fakt, że słabo radzą sobie z najlepszymi zespołami w TBL. Na sześć pojedynków z czołową czwórką tylko raz udało im się odnieść zwycięstwo.
Gracze Donaldas Kairys ograli w grudniu Anwil na własnym boisku. Energa Czarni dwukrotnie przegrali ze Stelmetem BC, Rosą i Polskim Cukrem Toruń i ostatnio na wyjeździe we Włocławku. Na dodatek w półfinale Pucharu Polski musieli uznać wyższość zespołu z Radomia.
- To był dobry mecz przeciwko dobrej drużynie i zarazem najtrudniejszy mecz jaki rozgrywaliśmy w tym sezonie. Byliśmy w stanie zatrzymywać szybkie ataki włocławian i do pewnego momentu ten mecz układał się po naszej myśli, ale w trzeciej kwarcie popełniliśmy zbyt dużą ilość błędów i pozwoliliśmy Anwilowi na zdobycie zbyt dużej ilości łatwych punktów - mówił Kairys po ostatnim meczu z Anwilem.
Pozytywną informacją dla litewskiego szkoleniowca był fakt, że do rotacji meczowej w końcu wrócili Mantas Cesnauskis i Grzegorz Surmacz.
Dla słupszczanie spotkanie z Rosą będzie ostatnią szansą na to, aby powalczyć o miejsce w pierwszej czwórce. Przegrana oznacza praktycznie pożegnanie się z rozstawieniem przed pierwszą rundą w play-offach.
Na pewno Czarne Pantery będą miały atut w postaci własnych kibiców, którzy szczelnie wypełnią Halę Gryfia. Tego obawia się nieco Wojciech Kamiński, szkoleniowiec Rosy Radom.
- Z kilku względów będzie to na pewno dla nas trudny pojedynek. Przede wszystkim dlatego, że w Słupsku gra się zawsze bardzo ciężko. Do tej pory komplet punktów wywiezły z Gryfi tylko zespoły MKS-u Dabrowy Górniczej i Stelmetu BC Zielona Góra. Chcemy być trzecim teamem, któremu uda się ta niełatwa sztuka. Nie będzie łatwo, bo Czarne Pantery zagrają o szanse na wywalczenie przewagi parkietu w pierwszej rundzie play-off - przyznaje polski opiekun czwartej ekipy minionego sezonu.
Mecz Energa Czarni Słupsk - Rosa Radom odbędzie się w poniedziałek, o godzinie 18:00. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi stacja Polsat Sport News.