Na niespełna 15 sekund przed końcem spotkania po celnym rzucie wolnym A.J. Waltona, AZS Koszalin prowadził z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski 79:77. Ostatnią szansę na wyrównanie mieli podopieczni Zorana Sretenovicia.
Piłka powędrowała w ręce Christo Nikołowa, który tego dnia był bardzo dobrze dysponowany i ogrywał w pojedynkach jeden na jeden koszalińskich podkoszowych. Tym razem było podobnie.
Bułgar minął Adama Pechacka, wszedł pod kosz i był niepilnowany przez żadnego obrońcę AZS-u. Wtedy zdecydował się jednak odegrać piłkę do ustawionego na obwodzie Tomasza Ochońki. Ten minimalnie chybił rzut z dystansu i zespół z Ostrowa Wielkopolskiego musiał pożegnać się z wygraną. A celny rzut spod kosza Nikołowa dałby "Stalówce" co najmniej remis...
Końcowa akcja BM Slam Stali (oglądaj od 8:08). Zobacz:
Takie zagranie Bułgara zaskoczyło niemal wszystkich. Tym bardziej, że Nikołow w całym spotkaniu zdobył 24 punkty, trafiając 9 z 14 rzutów z gry. Nawet spiker zawodów po zakończeniu spotkania powiedział: "Szkoda, szkoda, szkoda. To była zła decyzja w ostatnich sekundach".
Trudno zrozumieć, dlaczego tak doświadczony zawodnik popełnił tak prosty błąd. Jak całą sytuację tłumaczy Nikołow?
- Biorę na siebie pełną odpowiedzialność za tę porażkę. Myślałem, że przegrywamy trzema punktami, dlatego podałem do Tomka. Chciałbym przeprosić trenerów, zawodników, sponsorów i wszystkich kibiców obecnych w hali. Jestem bardzo rozczarowany moim występem w ostatnich 30 sekundach. Wiem, że to nic nie zmieni, ale to prawda - wyjaśnia zawodnik.