Na placu boju zostały już tylko drużyny dobre i bardzo dobre, co kiełkuje i kiełkować będzie pasjonującymi i zaciętymi rywalizacjami. W sobotnie wiosennie słoneczne po południe, kibice zgromadzeni w Hali na Skarpie ujrzeli sól meczów playoff.
Początek spotkania zdominował Łukasz Bąk, który podczas kilku otwierających minut był pierwszą opcją w ataku gospodarzy. Z 4 rzutów trafił jeden i dwukrotnie dostawał się na linie. Punkty dla Polonii dołożył też Emil Podkowiński i po 3 minutach z tablicy wyników skromnie spoglądał na parkiet rezultat 5:2 dla bytomian. Następne dziesięć punktów zdobyli przyjezdni – każdy z graczy pierwszej piątki łódzkiego zespołu solidarnie trafił z gry. Szybko zbudowane prowadzenie przez podopiecznych Tomasza Zycha przetrwało do 12 minuty gry. Najpierw akcją dwójkową „Jankesa” z „Boniem” Poloniści wyrównali, a po chwili świetnie rozwiązany pick&roll przez Pawła Jurczyńskiego zaowocował akcją „and 1” Tomasza Gembusa. Do przerwy było 27-26 i kibice bez wykonywania specjalistycznych wiwisekcji, mogli zorientować się, że jest to pojedynek na defensywy.
Podopieczni Radosława Kucińskiego w sezonie zasadniczym nie raz, nie dwa i nie trzy, świetną postawą właśnie w trzeciej ćwiartce przygarniali zwycięstwo do siebie. I tym razem to po zmianie stron, paradą kolektywistycznej współpracy poprowadzili od stanu 37:33 odkupieńczy run 10-0, który pozwolił bytomianom wyjść na dwucyfrowe prowadzenie. Bardzo dobrze zagrała ławka Polonii w osobach Zadęckiego, Wołka-Jankowskiego i Gembusa. No i po raz kolejny, gospodarze zespołowością zjedli obronę rywali (na 7 celnych rzutów z gry Polonistów, 5 było asystowanych).
W ostatniej kwarcie zrobiło się nerwowo. Obie drużyny popełniły aż 16 fauli, odgwizdywano faule niesportowe, techniczne, dla zawodników, dla ławki, dla psa Pluto, były przepychanki, padło kilka buńczucznych „No co? No co?”. Oddech. Emocje. Gorąca krew, której kibice oczekują.
Łodzianom, dzięki penetracjom Piotra Trepki i pobudce Patryka Wala na dystansie udało się zbliżyć nawet na dystans 6 punktów. Poloniści do końca jednak zachowali spokój i pewnie egzekwując akcje oraz dostając się na linie dociągnęli zwycięstwo do końcowej syreny.
Koszykarze AZS-u UŁ w sezonie zasadniczym zbierali średnio co mecz prawie 47 piłek z tablicy (a w jednym ze spotkań zanotowali aż 74 zbiórki!). W sobotę Polonia wygrała deski 45-36. Siedmiu zawodników bytomskiego teamu miało 4 i więcej zbiórek. I właśnie dlatego Polonia mogła zatryumfować. Nikt nie zapominał zastawiać, walczyć na tablicach i pole trzech sekund pozwoliło uchylić drzwi do trzeciej rundy. Mamy nadzieję, że za tydzień ów drzwi otworzą się na oścież.
KK Polonia Bytom – AZS UŁ Szkoła Gortata Łódź: 63:55 (13:15, 14:11, 26:12, 10:17)
Polonia: E. Podkowiński 14, Ł. Bąk 12, T. Gembus 12, P. Jurczyński 10, G. Zadęcki 10, R. Sebrala 3, P. Wołk-Jankowski 2, M. Moralewicz 0.
AZS: P. Wal 17, P. Trepka 12, B. Bartoszewicz 8, J. Gwardecki 7, A. Świt 6, M. Kuczmera 2, A. Fabiszewski 2, M. Kochaniak 1, F. Tonkiel 0, J. Mazurowicz 0, W. Piera 0, Ł. Wojciechowski 0.